Czym jest białaczka, chyba nikomu nie muszę tłumaczyć. Na ten nowotwór cierpi wiele osób, atakuje ludzi w każdym wieku. Co, gdyby nauka poszła na tyle do przodu, że można byłoby zwyciężyć z tą chorobą, jednak narażając się na cenę w postaci wymazania się z życia najbliższych na kilka lat? Rodzina i najbliżsi chorego muszą żyć dalej, tak jakby pogrzebali członka rodziny, a chory w tym czasie zostaje poddawany operacji odcięcia głowy, która zostaje kriogenicznie zamrożona, a następnie przyszyta do ciała dawcy, który notabene wcześniej również chorował. Ostatecznie pacjent budzi się ze swoją głową i myślami, ale z obcym ciałem. Można śmiało mówić o cudzie, prawda? O takich rzeczach przeczytacie w książce Chłopak, który stracił głowę J. C. Whaleya.
„Jesteś Travis Coates! Facet, który kopnął śmierć w tyłek, jakby była burym kundlem!”. str. 153
Troszeczkę o fabule. Szesnastoletni Travis jest przeciętnym nastolatkiem, który ma kochającą dziewczynę, najlepszego przyjaciela, dobre wyniki w nauce. Jednak od innych różni się tym, że wykryto u niego białaczkę. Z początku nie poddawał się chorobie i walczył z nią, jednak z każdą kolejną chemią zaczął gasnąć. Kiedy okazało się, że z nią nie wygra, postanowił zgłosić się do udziału w pewnym eksperymencie. Lekarze dawali mu cień nadziei, że po dziesięciu latach wróci do rodziny. Mieli go uśpić, odciąć głowę i ją zamrozić. Tymczasem postępy w nauce poszły znaczenie do przodu i Travis został wybudzony z kriogenicznego snu po pięciu latach. Ostatnią rzeczą, jaką pamięta, było umieranie i żegnanie się z bliskimi. Teraz musi nauczyć się żyć na nowo, umiejętnie połączyć swoje stare życie z nowym i własną głowę z zupełnie obcym ciałem. Travis był przygotowany na wszystko, nie wziął pod uwagi jednego. Podczas gdy on „spał”, życie dookoła toczyło się dalej. Wszyscy są o 5 lat starsi, jego dziewczyna jest zaręczona z innym mężczyzną, najlepszy przyjaciel studiuje, a Travis tymczasem musi wrócić do szkoły średniej, gdzie już nie będzie jego przyjaciół. Mało tego. Jego rodzina ukrywa przed nim pewne fakty, które później wychodzą na jaw. Dodatkowo w każdych wiadomościach jest poruszany przypadek Travisa, na każdym kroku ktoś chce obejrzeć jego bliznę, zrobić sobie z nim zdjęcie, czy wywiad.
„Posłuchajcie. Kiedyś żyłem. Potem moje życie się skończyło. Tak po prostu. Teraz znowu żyję. To, co wydarzyło się „pomiędzy”, dalej jest dla mnie trochę zagmatwane, ale tak czy siak, w którymś momencie moją głowę odłączyli od reszty ciała i umieścili w zamrażarce w Denver w stanie Kolorado”. str. 7
Może zacznę od tego, że autor miał genialny pomysł na książkę, który wykorzystał w stu procentach. Jest motyw miłosny i śmierci oraz „zmartwychwstania” (jak niektórzy nazywają to w książce), są również naukowe doświadczenia. Bardzo dużo się dzieje. Ta książka spokojnie mogłaby mieć swoją kontynuację. Myślę, że zekranizowanie tej powieści niosłoby ze sobą duży sukces.
„Wspaniale jest po prostu móc się poruszać, oddychać, siadać, schylać się, skakać i stać na jednej nodze. Ciało Jeremy'ego Pratta robiło teraz te wszystkie rzeczy, których moje stare ciało robić nie chciało, rzeczy, których normalni ludzie nie doceniają, dopóki nie staną się niemożliwe”. str. 91
Bohaterowie są doskonale wykreowani, w szczególności główny bohater, który jest zagubiony w czasach współczesnych. Jakby nie było, dla niego minęło kilka tygodni, a w rzeczywistości upłynęło 5 lat. Nikomu nie byłoby łatwo się odnaleźć. Usypiając, miał dziewczynę. Budząc się, okazuje się, że ona jest zaręczona z innym. Dookoła nastały zmiany, za którymi jest mu ciężko nadążyć, aczkolwiek nie poddaje się. Jest bardzo mądry jak na swój wiek i silny psychicznie, bo z pewnością nie jeden miałby problem z pozbieraniem się po takich przeżyciach, ale również ma dystans do samego siebie i tego, co go spotkało.
Autor pomimo trudnego tematu, jakim jest nieuleczalna choroba, prowadzi fabułę sprawnie. Jego styl jest lekki i przyjemny w odbiorze. W fabule oprócz choroby nowotworowej i straty bliskich, żałoby, został również wtrącony wątek o tolerancji i homoseksualizmie. To również książka o sile przyjaźni i miłości oraz dorastaniu. Uprzedzam, że nie jest to typowa książka o miłości.
„Niektórzy ludzie mówią, że umieranie w samotności jest gorsze niż sama śmierć. Może powinni spróbować samotności za życia”. str. 42
Reasumując. Jestem bardzo zadowolona z lektury i cieszę się, że mogłam ją przeczytać. Książki i historii w niej zawartej na pewno nie można zaliczyć do trywialnych. Jest dziwna, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Fabuła jest bardzo ciekawa i zapewniam, że nie znajdziecie żadnej – choćby w najmniejszym stopniu podobnej do tej, którą zafundował Whaley. Nie wspomniałam o emocjach, które są ogromne. Opisy pożegnania z najbliższymi, czy spotkanie z rodziną dawcy ciała, i wiele innych są bardzo poruszające. Ocierałam łzy i czytałam dalej, taka prawda. Ciężko było mi się rozstać z bohaterami. Z pewnością długo nie zapomnę o Chłopak, który stracił głowę. Autor w specyficzny sposób próbuje przekazać czytelnikowi, aby cieszył się z małych rzeczy i doceniał każdy dzień życia i ludzi, którzy w nim uczestniczą. Pomimo wszystkich przeciwności losu być pozytywnie nastawionym do życia, bo zawsze jest nadzieja, na lepsze jutro. Książka kierowana jest do młodzieży i myślę, że większość pokocha tę historię. Osobiście do grupy nastolatek już się nie zaliczam, ale ta powieść skradła moje serce, czym mogę niektórych zaskoczyć. Trafia na listę moich ulubionych. Polecam.