Wygląda na to, że barwni, charyzmatyczni i oryginalni bohaterowie to klucz do sukcesu książki. Dołóżmy do tego jeszcze lekkość pióra autora i jego genialne, wręcz rozbrajające poczucie humoru. Takie jak lubię, bo totalnie niewymuszone i z celnymi ripostami. No dobra, nie będę przesadzać z tym sukcesem, bo to się jeszcze okaże, ale ja jestem kupiona i będę Wam zachwalać „Hotel Żaglowiec”, czyli debiut Piotra Chojnowskiego. Już dawno tak się szczerze nie śmiałam i nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam do czynienia z tak wieloma charakternymi postaciami. Wg mnie to idealna lektura na wakacje, kiedy każdy potrzebuje złapać oddech i po prostu dobrze się bawić.
Gwarantuję Wam, że wkręcicie się w zwariowane historie, które zaserwuje Wam barman Piotr i jego osobliwi klienci. Myślę, że drinki z palemką podczas lektury będą wręcz wskazane, bo szczerze mówiąc na trzeźwo ciężko będzie udźwignąć nadmiar wrażeń. Poznacie zaangażowaną aktywistkę Anastazję dorabiającą jako prostytutka w sanatorium, niewidomego Wspaniałego Gonzalesa, który pragnie być mistrzem w grze w lotki, księdza Józefa, czyli zadeklarowanego ateistę z zadatkami na pisarza, trenera personalnego Pedro, eksperymentującego na swoich podopiecznych i jeszcze wielu innych ekscentryków, którzy tworzą wręcz mieszankę wybuchową.
Piotr Chojnowski potrafi bawić się absurdem i żonglować celnymi ripostami. Udało mu się wykreować postaci jedyne w swoim rodzaju i to na tyle dobrze, że były w stanie zepchnąć fabułę na dalszy plan i dumnie stanąć w świetle reflektorów, by następnie cały splendor spadł na nie. Przyznam szczerze, że dla mnie to było coś nowego i odświeżającego. Podoba mi się też konstrukcja książki, bo każdy rozdział to historia konkretnego bohatera, więc dokładnie wiadomo, kiedy i komu należą się oklaski. Biłam brawo każdemu bez wyjątku, bo każdy na to zasługiwał. Ale największe należały się zdecydowanie barmanowi Piotrowi, czyli narratorowi tej książki, który nie dość, że był świetnym słuchaczem, więc pozwalał swoim klientom rozwinąć skrzydła, to jeszcze potrafił wyłapywać smaczki i świetnie ripostować. Czyżby zbieżność imion z autorem, to jedynie zbieg okoliczności?
Jeśli macie ochotę na „jazdę bez trzymanki” to „Hotel Żaglowiec” będzie idealnym wyborem. Wasze wakacje dzięki tej książce okażą się naprawdę zwariowane. Myślę też, że Piotr Chojnowski udowodnił, że dzięki nietuzinkowym ludziom świat staje się lepszy i warto stawiać na oryginalność i wyjątkowość. Każdy z nas odgrywa w życiu zarówno pierwszoplanową, jak i drugoplanową rolę i tylko od nas zależy, czy będziemy błyszczeć w obu przypadkach i czy tego potrzebujemy.
Dziękuję Wydawnictwu SQN za egzemplarz, a Piotrowi Chojnowskiemu gratuluję debiutu!