FABUŁA:
Prokurator Artur Mertz trafia na oskórowane zwłoki kobiety. Ślady zbrodni prowadzą do katachety, który tajemniczo zniknął po śmierci dziewczyny. Okazuje się, że morderstw było więcej, a im bardziej bohaterowie zgłębiają sprawę tym więcej „smaczków” wychodzi na jaw. Kilka zabójstw, które łączy przebiegły „Degustator” nadal będący intrygującą zagadką. Prokurator zaczyna coraz bardziej narażać bezpieczeństwo swoje oraz swoich najbliższych, a w kolejne sprawy zamieszani zostają urzędnicy państwowi i kościelni. Wątków zarówno głównych jak i pobocznych jest tu cała masa, ale najważniejsze z nich to zdecydowanie mafia, afrykańskie plemiona, najbrutalniejsze sposoby pozbawiania życia i krew, która potrafi działać na ludzi intensywniej niż na rekiny. Masz mocne nerwy i lubisz duże afery kryminalne z ważnymi osobistościami w tle? Sprawdź sam jak potoczą się losy tych krwawych spraw!
PLUSY:
+ Akcja trzyma tempo i łatwo zatracić się w tej historii dzięki krótkim zdaniom, które napędzają wszystkie dziejące się w tej historii wydarzenia.
+ Często zakończenie jest dla mnie kluczowe w całej historii, a w tym kryminale okazało się ono największym plusem (za wcześniejsze rozczarowania zasłużonym :D). Zaskakujące zakończenie, które sprawia, że podnosimy szczękę z podłogi i trzy razy czytamy jedną stronę upewniając się czy to prawda to jest to co lubię i to co zagwarantował „Degustator”
MINUSY:
- Narracja z perspektywy kilku bohaterów (ksiądz, prokurator, policjant, Grzegorz, Natalia) sprawia, że łatwo pogubić się we wszystkich relacjach. Czułam się jakbym siedziała w umyśle każdej postaci, ale jednocześnie była w tym bardzo zagubiona i wielu rzeczy nieświadoma. Dodatkowo narracja przedstawiona była z kilku różnych okresów, więc nie dość, że co chwilę zmieniał się bohater, to dodatkowo czas akcji. Chaos powstał tu już po kilku pierwszych rozdziałach i utrzymał się do końca.
- Pierwszy raz czytając książkę odczułam, że dostaję za dużo informacji. Pojawiało się wiele fragmentów, które nic nie wnosiły do fabuły i od razu rzucało się w oczy to, że są po prostu zbędne.
- Potoczne słownictwo i zwyczajne, codzienne dialogi przeplatały się momentami z iście literackimi opisami otoczenia czy atmosfery. To pomieszanie stylów było nienaturalne i nie wpłynęło pozytywnie na mój odbiór lektury.
Przykład: „… oglądać twojego pyska na komisariacie, ale zbieraj dupsko, bo wszyscy srają pod siebie.”
Po czymś takim w tekście możemy znaleźć zdania zawierające spójnik „iż”, lub opisy przyrody jako „nieznaczną otuliną traw sawanny”. Po prostu pod względem językowym zabrakło spójności.
PODSUMOWANIE:
Pomysł na historię bardzo ciekawy i trafny, ale wykonanie niestety mnie zawiodło. Jeżeli lubicie brutalne, krwawe i pełne okrucieństw książki, a język lub perspektywa narracji to dla Was sprawa drugorzędna to myślę, że śmiało możecie sięgać po ten tytuł. Dla mnie mieszanie wulgaryzmów z iście poetyckimi opisami chwilę później wzmaga uczucie chaosu, który i tak występuje przez zastosowaną tu narrację. Kilku bohaterów, kilka punktów w czasie i jeden czytelnik, który ma to wszystko wziąć na swoją głowę? Czasem mniej znaczy więcej, a w przypadku „Degustatora” więcej poskutkowało tylko gorszymi wrażeniami. Książka nie dla mnie, chociaż na końcu mile mnie zaskoczyła, ale zwolennikom (bardzo) krwawych kryminałów z udziałem urzędników państwowych i kościelnych może się spodobać 😊