'' W tym samym momencie otworzyła się szczelina chłodu , ta , którą odkryła w sobie tego dnia , kiedy świat wyszedł z zawiasów , i pozwoliła jej popatrzeć na siebie z boku ''
To jest właśnie to co ja nazywam mistrzostwem świata w pisaniu . Majgull Axelsson to jedna z tych pisarek które potrafią mnie zasmucić , rozbawić , wzruszyć i wkurzyć niemal jednocześnie . Zabierając się za czytanie książki napisanej przez nią , jestem spokojna o doznane emocje , wiem że zawsze mam je zagwarantowane , nie inaczej było i tym razem . '' Ja nie jestem Miriam '' , opowiada o 85 letniej kobiecie która właśnie obchodzi urodziny . Kobieta jest matką , babką i prababką , nestorką w porządnej szwedzkiej rodzinie . Kiedy w piękny poranek , w odpowiedzi na urodzinowe życzenia , kobiecie wyrywa się zdanie '' Ja nie jestem Miriam '' rodzina jest lekko skonfundowana , jednak niespecjalnie pobudza to ją do jakiejkolwiek większej reakcji . Jedynie wnuczka Camilla wykazuje zainteresowanie i zaczyna zadawać niewygodne pytania . I to właśnie jej na długim spacerze Miriam vel Malika opowiada o tym jak została Żydówką i dlaczego na całe swoje długie życie wyrzekła się swoich rodzinnych korzeni . Płynie historia straszna przetykana głodem , strachem , biciem , diabelskimi eksperymentami doktora Mengele i dymem z krematoriów . Wydawałoby się że to też już '' przechodzony '' temat , że o obozach koncentracyjnych napisano już wszystko co można było , jednak Axelsson pisze o tym w taki sposób że ja czytałam jak zaczarowana nie mogąc się oderwać . Jednak nie jest to jedyny temat jaki pisarka w swojej książce porusza . Dostaje się też Szwedom jako narodowi . Owszem mamy w książce wspomnienie szwedzkiej akcji humanitarnej podobno największej w tamtych czasach pod nazwą '' białe autobusy '' , jednak autorka pisze że Szwedzi nie chcą nic więcej wiedzieć o obozach śmierci , nie chcą o tym rozmawiać , jakby chcieli wymazać z pamięci że taki fakt miał w ogóle miejsce , że takie obozy istniały . Wspomina też rasistowskie rozruchy w Szwecji tuż po wojnie w roku 1948 słowami '' Szwedzi znaleźli swoich czarnuchów tuż po wojnie '' . Jakby tego wszystkiego było mało , jakby mimochodem , tak tylko troszeczkę autorka pokazuje nam że ta '' porządna '' szwedzka rodzina , wcale nie jest taka nienaganna , że i w tej rodzinie są różne niesnaski , zadry , tajemnice i niedomówienia , co generuje ciągłe napięcie między wszystkimi jej członkami . Pani Majgull Axelsson tworzy prawdziwie realne postacie , pokazuje jak wygląda stres pourazowy , poobozowy , rozpacz , żal i strach . Jej postacie doświadczają tych wszystkich emocji , a czytelnik razem z nimi . A opis płukania mózgu w źródlanej wodzie , lub jabłka które Miriam podniosła z drogi idąc z kolumną więźniarek do Ravensbrück rozłożyło mnie na emocjonalne łopatki . Polecam tą książkę , jak i inne równie ciekawe pozycje tej autorki .