Katarzyna Miller to jedna z najbardziej rozpoznawalnych psycholożek, która pomaga kobietom radzić sobie z różnymi problemami na łamach wielu czasopism, często wypowiada się na antenach wielu telewizji, prowadzi zajęcia terapeutyczne, ale też pisze książki, a jedna z nich właśnie trafiła w moje ręce. „Być kobieta i nie zwariować” to jeden z jej projektów, zrealizowany wspólnie z Moniką Pawluczuk, reżyserką filmów dokumentalnych, całkiem nietypowy jak na publikację dotyczącą psychologii.
„Być kobieta i nie zwariować” to zapis kilku spotkań terapeutycznych, w których uczestniczą kobiety poszukujące szczęścia, którego im brakuje z różnych powodów. Pomimo życia pozornie pełnego sukcesów, wiele z nich kryje w sobie ogromne problemy z samoakceptacją, szacunkiem do samych siebie, umiejętnością dbania o własne potrzeby, a nie tylko potrzeby innych – własnych mężów czy dzieci. Z wypowiedzi zarówno Pani Katarzyny, jak też uczestniczek terapii, można naprawdę wiele się nauczyć, a na pewno zainspirować się do przemyślenia wielu kwestii, które być może nie do końca grają w naszym życiu.
A tych tematów jest naprawdę wiele. Panie rozmawiają o określaniu swoich pragnień, realizowaniu celów oraz tym, co im najbardziej przeszkadza. O dbaniu o siebie, spełnianiu własnych potrzeb nawet wtedy, kiedy inni tego nie robią. O relacjach z mężczyznami, które przecież zajmują bardzo ważne miejsce w życiu każdej z nas, a w tym kontekście o życiu erotycznym, wychodzeniu z dziecinnych pragnień i dążeniu ku dorosłości. Znajdziemy też garść spostrzeżeń i porad dotyczących relacji z innymi kobietami, przyjaciółkami, mamami, teściowymi. Nauczymy się radzić sobie z samotnością, lękami z dzieciństwa. Dowiemy się, jak ważne jest akceptowanie siebie takimi, jakie jesteśmy, również w chwilach, kiedy jest nam daleko do ideałów. Rodzina to też zwykle ważny aspekt życia każdej kobiety, dlatego i jej poświecono trochę miejsca, zwłaszcza pobudkom, dla których je zakładamy albo powołujemy do życia dzieci. Autorka zwraca uwagę na afirmacje, ich siłę oraz zmianach w życiu, jakie wywołują prawidłowo skonstruowane pozytywne przekonania o sobie i życzliwości otaczającego nas świata.
Katarzyna Miller jest znana ze swojego poczucia humoru, ciętego języka i metod, które wstrząsają podopiecznymi. Rozmowy zapisane w książce również były prowadzone w taki sposób, by uczestniczki sięgnęły do swojego wnętrza głęboko i postarały się nazwać to, co przeszkadza im najbardziej być sobą, być po prostu szczęśliwe. Można ten styl lubić bądź nie, można się oburzać na dosadne słowa, wulgaryzmy wykrzykiwane z emfazą, jednak nie można mu odmówić skuteczności. Czasami miałam wrażenie, że pani psycholog napadała na swoje rozmówczynie, starała się zdenerwować je, sprowokować do przyznania do jakiejś wady czy słabości. Liczy się jednak ostateczny efekt, czyli totalne oczyszczenie, katharsis, dzięki któremu panie zyskiwały ogromną samoświadomość, na której mogły budować nowe siebie, z własnymi celami, zdrowym egoizmem, czy też uzupełniać inne braki.
Nie do końca jestem przekonana do takiej formy poradnika, chyba że potraktuję go jako pewną inspirację i zachętę do zastanowienia się nad swoim życiem, a nie instruktaż, jak rozwiązać swoje problemy. Na pewno jest łatwa do czytania, uporządkowana i podzielona. Co do treści, to nakazuje skupiać się na sobie, własnych potrzebach, pomaga analizować przyczyny swoich problemów i odnajduje je często w dzieciństwie. Jest też wyraźnie antymęska. W wielu stwierdzeniach trafna, w wielu też irytująca.
Uważam, że jest to ciekawa książka, pokazująca realne problemy i podpowiadająca, jak sobie z nimi radzić, jednak w moim przekonaniu, nie przedstawia prawdziwej recepty na szczęście. Jaki byłby świat, gdyby wszyscy skupiali się na sobie? Realizowali tylko swoje potrzeby? Myślę, że umiar jest istotny we wszystkim. Katarzyna Miller zachęca do przesady, która byłaby może potrzebna kobietom skrajnie przytłoczonym swoimi problemami.