Bractwo Dusz #2 recenzja

W tej części głównymi bohaterkami stają się Azi i Lexi, które pojawiają się w tym wymiarze i musza znaleźć Strażników Ziemi. Jednak zadanie maja utrudnione gdyż nie pamiętają wszystkiego. Z czasem krok po kroku coś sobie przypominają. Proszą o pomoc Alexandra i Emanuela. Gdy chłopcy zaprowadzają dziewczyny do zamku Strażników, główne bohaterki nie mogą uwierzyć w to co widzą.

A mianowicie wszystko jest nie tak! Marck jest zbuntowany i nie jest z Grace. Wielkim Mistrzem jest Michael, który jako jedyny wydaje się być sympatyczny. Max nie jest z Rose. Chłopcy, którzy byli przyjaciółmi już nimi nie są. Maya okazuje się być wredna i złośliwa. Natomiast Alexander i Emanuel nie chcą rozmawiać o swoim bracie Samuelu. Dziewczyny są przerażone i nie maja pojęcia jak to wszystko odkręcić. Z czasem Lexi sobie dużo rzeczy przypomina a Azi nie chce podążać za głosem serca. Jednak Michael nie daje za wygrana. 

Główne bohaterki pojawiają się nie bez powodu. Mają one za zadanie ochronić Nanne i Buldura czyli dusze bogów. Jednak jak się okazuje Michael ma jedna duszę a drugą Azi. Dziewczyny chcą również odnowić więź przyjaźni miedzy chłopcami, jednak część z nich muszą jeszcze znaleźć. A wszystko po to by móc stanąć do walki tylko jeszcze nie wiedzą z kim maja się zmierzyć. 

Ta cześć jest bodajże najkrótsza, ale i zarazem jak dla mnie, najbardziej pogmatwana. Jakoś ciężko mi było się w tym wszystkim odnaleźć. Już nie ma tych par co byli wcześniej. Nagle okazuje się, że dwie bratnie dusze już nic do siebie nie czują. Trudno mi było przebrnąć przez tą część. Mam nadzieje, że to jednorazowy kryzys. Oby kolejne części były już tylko lepsze.