Chyba nie ma takiej osoby, która kiedykolwiek nie miałaby styczności z "Opowieścią wigilijną." Co roku w okresie Bożonarodzeniowym, nie tylko Kevin leci w telewizji. Zawsze też puszczają przeróżne wersje filmowe lub animowane tej książki. Ale co sprawia, że wszyscy, zarówno dzieci jak i dorośli chętnie oglądają, lub czytają słynną historię o skąpym Scrooge'u? Może dlatego, że to dobra lektura na święta, a może dlatego, że ta książka porusza nas i daje nam do myślenia? Moje pierwsze spotkanie z "Opowieścią wigilijną" zawdzięczam wujkowi, który zakupił mi płytkę z angielskimi, świątecznymi piosenkami, ale przy okazji była na niej skrócona opowieść o Scrooge'u. Potem widziałam świetną animację, która przypadła mi do gustu, a dopiero potem wzięłam się za książkę. Pewnie trochę czasu minęłoby gdybym w końcu znalazła na nią czas, ale nasza Pani od polskiego, postanowiła z niej zrobić lekturę z czego przyznam się szczerze cieszę. Może ta opowieść nie jest jakaś naprawdę cudowna, niektórzy uważają nawet, że nudna, ale ja sądzę, że każdy powinien się z nią zapoznać.
"Obowiązkiem każdego człowieka jest (...) aby jego dusza zjednoczyła się z duszą jego bliźnich i pozostawała w braterskiej z nimi łączności przez cały czas wędrówki ziemskiej."*
Minęło siedem lat od śmierci Jakuba Marley'a, wspólnika Ebenzenera Scrooge. Oboje prowadzili razem kantor. Oboje mieli podobny charakter. Skąpi, samolubni, czasami nawet wredni. Ale teraz Jakuba nie ma i Scrooge sam musi zajmować się kantorem. Wydaje się nawet, że jest od swojego byłego wspólnika dwa razy okrutniejszy. Jednak pewnie wydarzenia zmieniły go. Wszystko zaczęło się w Wigilię Bożego Narodzenia. Ebenzer jak zwykle siedział w pracy, przy biurku przeglądając papiery. Jego pomocnik Bob, musiał siedzieć w pomieszczeniu obok, gdzie prawie w ogóle nie dochodziło ciepło i biedak musiał grzać się zwykłą świecą. Starca odwiedził jego siostrzeniec Fred. Cały radosny, już od progu życzył swojemu wujowi wesołych świąt. Ten jednak uważał, że te święta to bzdura i stanowczo odrzucał zaproszenie siostrzeńca na obiad. Nie zachowywał się jednak przy tym zbyt miło, ale Fred tym się nie przejmował, ponieważ po prostu było mu żal tego staruszka. Odwiedziły go jeszcze inne osoby, ale je też odprawił niegrzecznie, nie szczędząc przy tym okropnych słów wobec innych. Gdy wieczorem Scrooge wrócił do swojego domu, zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Przez chwilę wydawało mu się, że zamiast kołatki widzi głowę Marley'a. Siedząc w fotelu, usłyszał dziwne dźwięki roznoszące się po całym domu. Nagle drzwi huknęły o ścianę, a w nich zjawił się przerażający, cały owiązany długim łańcuchem duch Marley'a. Okazało się, że przybył on z pewnym ostrzeżeniem. Trzy dni pod rząd, o pierwszej nocy mają pojawić się trzy duchy. Chcą zapobiec cierpieniu Scrooge'a, które na pewno będzie miał jeśli się nie zmieni. Jak nie, to czeka go taki los jak Jakuba. Pierwszej nocy odwiedził do Duch Wigilijnej Przeszłości. Ebenzer widział prawie wszystkie poprzednie święta, które spędził szczęśliwe, lub te, które całkowicie go zmieniły. Już przy pierwszych obrazach serce staruszka zmiękło, można było już zauważać u niego zadziwiające zmiany. Kolejnym gościem był Duch Tegorocznego Bożego Narodzenia. Pokazywał Ebenzerowi wszystko co się działo w tej chwili, jak świętowali inni, jakie cierpienie musieli znosić bezdomni i biedni. Scrooge zmieniał się coraz bardziej, nawet zdawał sobie z tego sprawę. W ostatnią noc odwiedził goo Duch Przyszłych Wigilii. Nie pokazał on zbyt szczęśliwych obrazów staruszkowi. Jednak to wszystko w pewien sposób na niego oddziałało. Czy te święta i samego siebie udało mu się jeszcze uratować?
"Dziś, gdy wracaliśmy do domu, powiedział mi, że wszyscy ludzie w kościele zwrócili na niego uwagę dlatego, ponieważ jest kaleką i że kalectwo jego powinno im w dniu Bożego Narodzenia przypomnieć Boga, który sprawił, iż chromi chodzili, a ślepi widzieli."**
"Opowieść wigilijną" czyta się bardzo szybko. Dużo czasu ona nie zajmuje, nie jest gruba, więc nikt nie powinien marudzić i chętnie zabrać się za nią czytać. Spędziłam przy niej wspaniałe chwile. Historia Scrooge'a wciąga. Spodobało mi się to, jak autor zaczął powoli zmieniać jego postać. Na początku go nie lubiłam, przyznam się, ale z każdym rozdziałem on stawał się inny i aż trudno było go tak dalej nie lubić. Ale to nieważne czy jakaś postać nam się spodobała czy nie. Ważniejsza jest historia i przesłanie. Człowiek potrafi się zmienić. Nawet ten najgorszy może wejść na dobrą drogę. Do tego jednak potrzeba chęci. Nikt nie zmieni się jeśli nie będzie tego z całego serca pragnął. Nieważne czy to powieść, czy prawdziwie życie, ale potrzeba chęci. Scrooge ją miał. Wystarczyło tylko to, że zobaczył swojego starego przyjaciela i wspólnika, i coś w nim się odmieniło. Nie wiem dlaczego niektórzy uważają ją za nudną. Owszem, nie ma tu żadnych kryminalnych wątków, nikt z nikim się nie bije, nie pojawiają się wampiry czy jakiś miłosny związek, ale to wszystko zepsułoby tą książkę. Poza tym ciekawe są obrazy, które ciągle pokazują duchy Scrooge'owi. Możemy poznać jego przeszłość, która nie jest łatwa i nudna, możemy poznać jego przyszłość, które może nie będzie zbyt kolorowa. Na dodatek te duchy jakoś dodają barwy tej opowieści. Ale jak wiadomo, nie ma jeszcze książki, która przypadłaby wszystkim czytelnikom do gustu.
"Niewiele potrzeba (...) dla zjednania sobie wdzięczności prostych ludzi."***
Podsumowując, "Opowieść wigilijna" spodobała mi się i jestem pewna, że jeszcze wiele razy do niej wrócę, niekoniecznie w czasie świąt Bożego Narodzenia. Polecam wszystkim, którzy jeszcze nie mieli do czynienia z tą historię. Mam nadzieję, że zapadnie wam ona w pamięć.
*cytat z książki, strona: 17.
**cytat z książki, strona: 49-50.
***cytat z książki, strona: 35.