„Tego dnia, mimo że nie miałem o tym pojęcia, przędła się nic mojego przeznaczenia.”
Czy w szkole można dowiedzieć się o tym, jak przeprowadzane były wojny w IX wieku? Tak naprawdę materiał, który jest omawiany na lekcjach, nie do końca oddaje to, co uczniowie chcieliby wiedzieć i co by ich zainteresowało. Ja osobiście nie jestem fanką historii, dowiadywania się tego, jakie kraje posiadały swoje kolonie, które państwa zajęły jakie obszary. Wolę tematy, które są bliższe samego człowieka, jego poglądów i … życia. Bernard Cornwell dzięki swojej powieści „Ostatnie królestwo” osadzonej w IX wieku naszej ery, opowiada o losach ludzi walczących w imię swojej ojczyzny.
„... to właśnie jest opowieść o krwawej rodowej zemście, o tym, jak odbiorę wrogowi to, co według prawa należy do mnie.”
Już na początku książki poznajemy Uhtreda, który opowiada swoją historię z perspektywy czasu. Dowiadujemy się, iż ten Anglik najpierw miał na imię Osbert, a jego brat Uhtred. Byli synami Uhtreda, syna Uhtreda, który także był synem Uhtreda. Jednak, kiedy główny bohater nie miał nawet dziesięciu lat, jego miasteczko zostało zaatakowane przez Duńczyków, a wraz z tym wydarzeniem – zamordowany jego straszy brat. Osbert po krótkim czasie został ochrzczony na Uhtreda, eldormana, a także razem z ojcem wyruszył na wojnę z Duńczykami. I na owej wojnie zabito jego ojca, a samego bohatera porwano.
„Gdy jesteśmy młodzi i słabi, marzymy o tym, by posiadać tajemną moc. A gdy już dorośniemy i stajemy się silni, to samo marzenie potępiamy u młodszych.”
Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy w tym momencie, to taka, że mały Uhtred będzie nieszczęśliwy, będzie poniżany i zmuszany do prac fizycznych. Owszem, ciężko pracował, jednak jego los wcale nie był taki okrutny, jakby można się było spodziewać. Główny bohater był szczęśliwy razem z Duńczykami, nawet czuł się jednym z nich. Nauczył się walczyć, a także wreszcie poczuł się synem. Synem Ragnara, który wcześniej zabił jego brata i ojca. Mimo tejże ironii losu, a także przypuszczeń, że Ragnar jest okrutnym człowiekiem, okazał się on bardzo porządnym człowiekiem – o ile można w tym wypadku użyć takiego określenia. Muszę także przyznać, że polubiłam owego przywódcę Duńczyków, jego rodzinę i wojowników, a także czułam, że walczą o słuszny cel. Uhtred, mimo tego, że jak był małym chłopcem, był wychowany po chrześcijańsku, a ksiądz uczył go czytać, bardziej zaakceptował bogów, których przyjmowali, i w których wierzyli Duńczycy.
Jak już wcześniej wspomniałam, Uhtred bardziej czuł się Duńczykiem niż Anglikiem. Jednak jego sytuacja wcale nie była taka prosta. Anglicy również interesowali się jego osobą. Ksiądz, który kiedyś uczył go czytać, chciał wykupić głównego bohatera, chciał, aby wychowywał się jako Anglik, aby wychowywał się na eldormana, którym był. Uhtred także miał problem ze swoim wujem, który niezasłużenie przypisał sobie tytuł eldormana, a także pragnął śmierci swojego bratanka. Mimo tego, że książka jest z serii o Wojnie Wikingów, to nie ogranicza się jedynie do walki. Przedstawia problemy ludzi, kłótnie. Obrazuje także taką rzeczywistość, która mogłaby mieć miejsce w dzisiejszych czasach. Zasady moralne, wątpliwości oraz problem z wiarą i z przystąpieniem do którejś z drużyn, to emocje, a także problemy, z którymi zmaga się główny bohater. Książka ma w sobie wiele wątków, wiele zmian wydarzeń, przez co ciężko jest napisać coś konkretnego na temat tejże powieści. A nie chciałabym zdradzić czegoś, co stanie się w połowie książki, gdyż nie chciałabym odbierać komuś satysfakcji czytania.
„Słowo >>przysięgać<< ma swoją moc. Wszystkie systemy prawne bazują na przysięgach. Od przysiąg zależą życie, lojalność i posłuszeństwo.”
Muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona stylem jakim posługuje się pan Bernard Cornwell. Wcześniej nie miałam okazji przeczytać żadnego z jego dzieł, więc do „Ostatniego Królestwa” podeszłam z niemałą rezerwą. Przede wszystkim dlatego, że nie jest to gatunek, za który często bym się zabierała. Dużą zaletą tejże książki jest narracja pierwszoosobowa. Widzimy świat oczami Uhtreda, dostrzegamy jego zmiany wewnętrzne. Także muszę stwierdzić, że podobały mi się te fragmenty, które były pisane z myślą o odbiorcach. Bohater kieruje swoje słowa do czytelników, jakby bezpośrednio opowiadał swoją historię. Czułam się również, jakbym była obok wydarzeń, jakbym to wszystko sama miała możliwość obserwować. Pan Bernard Cornwell potrafi pobudzać wyobraźnię czytelnika poprzez niesamowite i realne opisy, a także dialogi, które w żaden sposób nie były przerysowane, albo nienaturalne. Dodatkowymi plusami samej książki są dodatki takie jak mapka, która obrazuje położenie geograficzne opisanych wydarzeń oraz wojen; wypisane zostały również miejsca akcji. A na końcu dodana została „Nota historyczna”, która tłumaczy w mniejszy bądź większy sposób, postawę samego autora i to, dlaczego wybrał takiego, a nie innego bohatera.
„Ludzkie lęki może i mają wielką moc, za to pewność siebie walczy z lękami.”
„Ostatnie Królestwo”, to pierwsza część serii o Walce Wikingów. Powiem szczerze, że bardzo pozytywnie mnie ona zaskoczyła przez co całkowicie zmienię swoje stanowisko na temat książek o zarysie historycznym. Serdecznie polecam powieść Bernarda Cornwella wszystkim fanom gatunku. A jeszcze goręcej polecam tym, którzy takie książki z różnych względów omijali. Czas przy tej książce w żaden sposób nie będzie zmarnowany, a dodatkowo przyniesie czytelnikowi wiele wrażeń i emocji.