„Qedesha”, to drugi po „Perle” tom trylogii Rafała Kosowskiego „Dzień w którym upadł Kanaan”. Powieść jest kontynuacją historii Aberes (Perły) oraz innych postaci znanych z poprzedniej części cyklu. Pojawiają się także zupełnie nowi, nieznani bohaterowie, jak i „nowi-starzy”, których istnienie autor sygnalizował w „Perle”, a mające spory wpływ na przebieg wydarzeń (druga żona króla Gemre, Hulet-At).
W „Qedeshy” odnajdujemy znanych nam bohaterów w zupełnie nowych dla nich miejscach i sytuacjach. Autor rzuca czytelnika na głęboką wodę, bo stawia go przed faktem dokonanym – nie tłumacząc wielu kwestii, sytuuje bohaterów w miejscach i okolicznościach zupełnie innych, niż w chwili rozstania z pierwszym tomem „Dnia, kiedy upadł Kanaan.”
Wspominaną już główną bohaterkę cyklu, Aberes, odnajdujemy w Jerycho w zaskakującej roli…nierządnicy świątynnej, czyli qedeshy. Perłę spotykamy zarówno w nowej roli, jak i z nowym imieniem, Rachabe (Pęknięta Perła).
Czytając tak zaskakujące informacje na temat bohaterów, ma się wrażenie, jakby umknęło nam coś ważnego, jakby straciło się bezpowrotnie kilka lat z życia interesujących nas ludzi. Dopiero z czasem, dzięki zastosowaniu przez Kosowskiego retrospekcji, dowiadujemy się w jaki sposób dany bohater znalazł się w takim, a nie innym położeniu. Wywołuje to uczucie spotkania znajomego po latach, znajomego który opowiada nam co wydarzyło się u niego przez wszystkie te lata, w których pozbawieni byliśmy jego towarzystwa. Taki zabieg literacki potęguje w czytelniku ciekawość, jak i zbliża do bohatera, sprawiając, że bardziej chce się poznać jego historię.
Dobrą informacją dla osób, które nie czytały „Perły”, jest ta, że śmiało mogą sięgnąć po Qedeshę, by śledzić losy Rachabe oraz pozostałych bohaterów. Zła wiadomość jest taka, że historia pięknej królowej, choć da się ją przyswoić, może wydawać się nieco zagmatwana. Jednak bez przeszkód można śledzić główne wątki „Qedeshy” i zafascynować się jej historią.
Podobnie jak w pierwszej części powieści, także i w tej mamy do czynienia ze skomplikowaną terminologią z zakresu wierzeń, kultu, historii Starożytnego Bliskiego Wschodu. Jednak osoby, które czytały „Perłę” spać mogą spokojnie – powinny bez problemu poruszać się w terminologii i nazewnictwie poznanym w pierwszym tomie.
„Qedesha” większy nacisk niż „Perła” kładzie na taktykę i wojskowość. Więcej w niej niż w poprzednim tomie opisów walk, starć wojsk, czy pojedynczych postaci. Dużo miejsca poświęcone jest też kultom i wierzeniom starożytnym, dlatego osoby interesujące się starożytnymi religiami i kulturą znajdą w książce fascynujące je wątki. Ta część podobnie jak „Perła” obfituje w krwawe opisy kultów Baala i Aszer, nie oszczędza czytelnikowi szczegółowych i barbarzyńskich opisów morderstw obrzędowych. Dosadność i brutalizm – za pomocą tych właśnie środków autor dokonuje opisów dwóch głównych kultów starożytnego Bliskiego Wschodu w czasach prebiblijnych.
Kosowski umieścił też mnóstwo wiadomości na temat ludu Izraela i ich wyjątkowej, bo monoteistycznej religii. Izraelici są w powieści karzącą ręką Boga, biczem Bożym, który w imieniu Jahwe wymierza sprawiedliwość grzesznym ludom Kanaanu, rozprawiając się z bałwochwalcami bezpardonowo. „To nie tylko wojna Izraela z innymi ludami – to walka potęg o wiele potężniejszych niż ludzie! Ich bogowie, to tylko pozornie posągi i stoją za nimi mroczne siły i duchowe władze!”
Dla osób, które nie przepadają za wojskowością i militariami, książka miejscami może wydać się przyciężkawa i nudnawa. Zyskuje jednak dzięki głównemu wątkowi z Aberes w roli głównej, która po ucieczce od męża, który spalił w ofierze ich dziecko, wychowuje córeczkę przyjaciółki. Jej ciężkie losy, odrzucenie przez rodzinę, motywy dla których została nierządnicą świątynną, a także prześladowania ze strony Hetammu, czy spotkanie z wyznawcami Jahwe są kanwą opowieści i stanowią źródło dostarczające emocji czytelnikowi. Przyznać jednak muszę, że „Qedesha” jest dość nierówna; początkowo akcja książki jest bardzo rozwlekła, dopiero z czasem nabiera tempa i robi się niezwykle ciekawa. I właśnie dlatego warto zacisnąć zęby i przebrnąć przez nudny początek, bo dalsza część książki wynagrodzi początkowe niedostatki.
Ocena 4/5