Długo zastanawiałam się nad oceną, jaką mam tej pozycji wystawić. Najchętniej wystawiłabym dwie oceny, niestety taka opcja nie jest możliwa. Potem stwierdziłam, że nie wystawię żadnej oceny i byłoby to po raz pierwszy w całej mojej czytelniczej karierze. W końcu jednak uznałam, że wystawię ''środkową'' ocenę, ta wydaje mi się najbliższa temu co czuje po przeczytaniu tej powieści i najsprawiedliwsza.
A teraz po kolei, przyznaję, że właściwie sama sobie jestem winna, że wprowadziłam sobie do głowy taki umysłowy chaos. Zabierając się za tą książkę, słusznej objętościowo postury, poczytałam sobie trochę o autorce. Dowiedziałam się, że powieści pani Rivers ''to historie oparte silnie na elementach biblijnych''. Cóż, nie uznaję za właściwe mieszanie wiary do beletrystyki, jednak dobre, a nawet bardzo dobre opinie, opisy i recenzje bardzo mnie kusiły. Pomyślałam sobie, a niech tam, wygląda na to, że warto przeczytać tę grubą powieść. Niestety (mea culpa), nie bardzo też zwróciłam uwagę na słowo '' silnie oparte na elementach biblijnych ''. No i dostałam za swoje.
Teraz meritum mojej oceny. Za warstwę fabularną, za kształt i '' krwistość '' postaci, za ich psychologiczną głębię, za piękny styl i język, za łatwość budowania okrąglutkich, samo czytających się zdań, za mnogość, a przy tym dokładność i dosadność poruszanych problemów, z chęcią dałabym ocenę niemal najwyższą. Jednak epatowanie wiarą, Bogiem, egzaltowane i pełne patosu okrzyki, im bliżej końca książki tym coraz gęściej, '' PANIE POMÓŻ ''; '' PANIE RATUJ ''; '' PANIE SPRAW ''; PANIE DZIĘKUJE CI '', itd. itp.sprawiły, że cały czar, jakim zauroczyła mnie ta książka, minął bezpowrotnie. Dla mnie sprawy wiary tak samo jak sprawy seksu są bardzo osobiste, bardzo intymne i zupełnie nie nadają się do szafowania nimi i rzucania po oczach czytelnikom.
Autorka, która potrafiła doskonale nakreślić, postać Eleonory Gaines i po mistrzowsku pokazać, że nie ma jedynie słusznych ocen, że trzeba patrzeć i widzieć szerzej, że każdy ma prawo do własnego zdania, że zafiksowanie na niedomówieniach może być bardzo zgubne i sprawić wiele krzywdy innym, jednocześnie przekonuje, że właśnie ta postać '' musi wyrzec się siebie, zrozumieć, kim jest w oczach Boga i pozwolić mu sobą kierować '', czyli popaść w drugą skrajność zupełnie przeciwstawną.
A przecież wiadomo nie od dziś, że każda skrajność wcześniej czy później prowadzi do fanatyzmu. Za to ocena byłaby niemal najniższa. Czy polecam tę książkę ? Nie, nie polecam, ale też i nie odradzam. Każdy powinien sam sobie zdecydować, czy chce ją przeczytać. Ja tylko starałam się jak najdokładniej uzasadnić swoją ocenę i opinię. Ale tej autorce już podziękuję, gdyż czuję się z lekka przytłoczona i stłamszona ciągłym napominaniem, że nie powinnam mieć własnej woli.