Tak wiele pytań nasuwa się na język po przeczytaniu książek Jodi Picoult. I nie są one wcale proste. Tak wiele rzeczy wydaje nam się prostych i zwyczajnych, a jednak z czasem ukazując nam się w zupełnie innym świetle, rozważamy na temat ich prawdziwości. „Karuzela uczuć” tej właśnie autorki jest dosłowną świątynią wątpliwości i emocji, jakich czytelnik uświadczy. Do końca nic nie jest pewne, a kiedy wyrok już jest prawie ogłoszony, nastaje chwila niepewności i totalne zaskoczenie…
Emily i Chris od dziecka byli nierozłączni, tak jak od kilkunastu lat ich rodzice. Najpierw byli kolegami, później przyjaciółmi, aż w końcu zostali parą. Łączyła ich silna więź, nierozerwalna, której wszyscy im zazdrościli. Jednak jeden nocny telefon do ich rodziców może zburzyć świat obu rodzin.
Emily umiera od postrzału w głowę, Chris zostaje ranny i przewieziony do szpitala. Nikt nie wie, co się stało, jedynymi świadkami owego zdarzenia byli oni sami. Z czasem Chris zostaje posądzony o morderstwo swojej dziewczyny, a proces o udowodnienie winy stanie się jednym z wielkich wydarzeń. Tylko że prawda okaże się znacznie bardziej zaskakująca, a sam wyrok adekwatny do czynu. Czy został on popełniony i przez kogo… to trzeba przeczytać.
Od pierwszej przeczytanej książki Jodi Picoult z miejsca stałam się jej ogromną fanką. Każda książka jest starannie przez nią dopracowana, nie ma w nich miejsca na głupie błędy. Fabuła jasno określona i doskonale opisana do samego końca – najlepsza cecha, jaką może mieć w sobie autor książek. Tutaj właśnie, w tej oto książce, wszystko jest jasno i klarownie napisane. Wspomnienia, uczucia bohaterów, cały proces sądowy Chrisa autorka opisała szczegółowo, w sposób detaliczny, a zarazem nie przesadzony, dzięki czemu czytelnik nie nudzi się, a zagłębia się w lekturę jeszcze mocniej. Właśnie te dokładne sytuacje, jak wygląda proces, jak wygląda postępowanie w śledztwie, jak wygląda pobyt w więzieniu, a nawet jak mogą czuć się bohaterowie sprawiają, że śledzimy akcję z zapartym tchem i nieodpartą chęcią poznania prawdy.
Książka porusza ważne elementy w naszym życiu. Przede wszystkim uczucia, silne uczucie międzyludzkie. Miłość Emily i Chrisa nie była czymś banalnym, nie była jedynie zauroczeniem dwojga nastolatków. Od dziecka byli skazani na siebie, wszędzie bywali razem, a ich uczucie rosło w siłę, aż w końcu przerosło ich oboje. Motywy ich działań, zwłaszcza tej dwójki, były uargumentowane, a jednak budziły niemałe wątpliwości, ja jako czytelnik nie raz dziwiłam się bądź uśmiechałam, czytając opisy ich wspólnie spędzanego czasu. To było piękne a zarazem przykre, dramatyczne i jednocześnie zrozumiałe. Taka karuzela uczuciowa.
Wszyscy bohaterowie zostali wykreowani przez autorkę naprawdę dobrze. Nie było w nich miejsca na sztuczność, byli zwyczajni, jak my, prawdziwi ludzie. Odczuwali najróżniejszy rodzaj emocji, radzili sobie każdy na swój sposób. Dzięki temu łatwo jest się wczuć w ich sytuację, postawić się na ich miejscu i spróbować zrozumieć postępowanie. W ciągu lektury dzieje się to niejednokrotnie, wciąż starałam się zbliżyć myślenie do myślenia bohaterów i dzięki temu rozumiałam więcej niż mogłoby mi się wydawać. Coś naprawdę uderzającego…
Podsumowując, naprawdę świetna książka. Poruszane w niej tematy są ściśle podobne do codziennego życia, więc samo to sprawia, że czyta nam się przyjemnie. I taki wniosek mi się nasunął przed momentem, kiedy po raz setny czytałam tytuł, a w głowie wciąż dźwięczy mi fabuła książki: Nasze życie jest jak karuzela - wciąż pędzi, ale kiedyś się zatrzymuje. I może być zatrzymane przez kogoś innego. A nam niestety pozostaje się z tym pogodzić i wierzyć, że gdzieś po środku tego leży ukryta prawda…
Polecam.