Lubię czytać książki o codzienności. Uwielbiam poznawać problemy innych ludzi, śmiać się z nimi kiedy opowiadają dowcip lub świętują oraz płakać, gdy przeżywają trudne chwile. Takie książki pozwalają mi oderwać się od mojej codzienności, od moich problemów, smutków i zmęczenia. Czytając przenoszę się przecież w inny świat i wnikam w środowisko bohaterów. O ileż takie chwile są łatwiejsze i dające odprężenie.
Taką właśnie powieścią o zwykłym życiu zwykłych ludzi jest książka Piotra Kołodziejczaka "Bo wiesz...". To już piąte moje spotkanie z twórczością tego autora i muszę przyznać, że dotychczasowe były w znacznej większości bardzo udane. Autor pisze lekko i potrafi zaczarować czytelnika niespodziewanymi zakończeniami. Czy i w tym przypadku nie odgadnę finału historii?
W jakim celu małżeństwa udają się do kawiarni? Świętują rocznice, wzniecają uczucia po wielu latach bycia razem, spędzają czas z dala od zgiełku miasta pijąc filiżankę pysznej kawy lub egzotycznej herbaty - otóż nie tylko.
Janek, rehabilitant i masażysta w ekskluzywnym ośrodku sportowo-rekreacyjnym "Rajski Park", był zdziwiony tym niecodziennym zaproszeniem. Rok temu ożenił się z Grażyną i raczej nie bywali w kawiarniach, bo przecież tylko on zarabiał i mimo, że nie mieli dzieci utrzymanie domu i niepracującej żony kosztowało. A i rodzicom musiał pomóc. Grażynie podobało się siedzenie w domu, nie była skora do podjęcia pracy a jeszcze mężowi wytykała, że powinien więcej zarabiać. Janek kochał żonę ogromnie, zgadzał się na wiele, ustępował, spełniał zachcianki, ale pracy zmieniać nie chciał, bo ta była jego powołaniem.
Co zatem Grażynie przestało się podobać w ich krótkim małżeństwie? Co skłoniło ją do kawiarnianego wyznania? Do Janka nie dotarło w pierwszej chwili zupełnie to, co żona mu wyjawiła. A mianowicie, że poznała kogoś. Mężczyzna jednak, mimo cierpienia i upokorzenia, wybacza żonie i pragnie nadal z nią dzielić życie. Nie odwodzi go od tego pomysłu nawet drugi cios - Grażyna wcześniej miała jeszcze jeden romans i chce się wyprowadzić z ich mieszkania.
Autor przenosi potem czytelnika w przeszłość, aż do chwili, gdy Grażyna poznaje "tego drugiego". Kim on jest? Czy to takiej odmiany w życiu oczekuje Grażyna? Czy ten mężczyzna zarabia wystarczająco, by sprostać jej wymaganiom? I wreszcie jak ułoży się życie Janka? Czy znajdzie miłość swojego życia? Po odpowiedź na te pytania zapraszam serdecznie do książki "Bo wiesz...".
Powieść ta jest doskonałą lekturą dla kogoś, kto uważa, że za rozpad małżeństwa odpowiadają tylko mężczyźni. Autor przedstawił nam bohaterkę doskonałą, niestety negatywnie... Egoistka, kłamczucha i kobieta do szpiku kości wyrachowana. Nie zależy jej na szczęściu nikogo wokoło, tylko jej samej. To mąż ma harować do późnej nocy, bo zapewnić jej kurs gotowania, a ona wypełniając obowiązki "kury domowej", będzie jeszcze narzekała. To ona zdradziła Janka i jeszcze bezczelnie prosiła go o pomoc podczas wyprowadzki... W głowie mi się nie mieści, że wśród nas naprawdę żyją tak perfidne i irytujące kobiety. A jednak...
Piotr Kołodziejczak po raz kolejny wykazał się doskonałą znajomością zależności pomiędzy płciami i świetnie opisał relacje damsko-męskie. Tym razem zakończenie zaskoczyło mnie troszkę mniej niż podczas lektury innych książek autora, ale to chyba wina opisu na okładce... Niemniej uważam, że piąta z kolei powieść Kołodziejczaka "Bo wiesz..." jest warta przeczytania podczas któregoś wakacyjnego dnia. Polecam.