Przychodzą takie dni, kiedy mam dość kolejnych powieści fantasy, wymyślnych światów i dziwacznych stworzeń wykreowanych przez autorów. Nadchodzi taki czas, kiedy ciągnie mnie do powieści opowiadających o życiu, nas samych, tym co zwyczajne, prawdziwe, co może spotkać każdego z nas. Tego typu książki uświadamiają nam, że nie tylko my borykamy się z danymi problemami, że nie tylko nam rzucane są w życiu kłody pod nogi, bo inni mają równie ciężko, a może i jeszcze gorzej w swoim życiu. Dlatego też postanowiłam poszukać jakiejś książki o tego typu tematyce. Dość szybko natrafiłam na "Lilkę" Małgorzaty Kalicińskiej. Uśmiechnięta kobieta na okładce, pastelowe barwy oraz zachęcające opinie innych czytelników na temat tej książki spowodowały, że postanowiłam czym prędzej rozpocząć lekturę.
Zanim przejdę do przybliżenia Wam historii opisanej w dziele, wpierw nieco o samej autorce. To moje pierwsze spotkanie z prozą pani Kalicińskiej. Mimo że dotąd nie czytałam żadnej z jej książek, to jednak wiele dobrego czytałam na jej temat. Każdemu czytelnikowi zapewne nie są obce takie tytuły jak "Dom nad rozlewiskiem", "Powroty nad rozlewiskiem" czy "Miłość nad rozlewiskiem". Ta saga rodzinna sprawiła, że pokochały ją rzesze czytelniczek. Najlepszym dowodem może być na to chociażby fakt, że pierwsza część sagi otrzymała nagrodę księgarzy Witryna 2006 oraz została nominowana do Nagrody Literackiej Srebrnego Kałamarza im Hermenegildy Kociubińskiej. "Lilka" to najnowsza powieść autorki, a historia w niej opisana zdążyła podbić serca wielu czytelniczek. Czy podbiła i moje?
O czym jest "Lilka"? Główną bohaterką jest Marianna Roszkowska, z domu Barańska. Kobieta po pięćdziesiątce, czynna zawodowo, matka dorosłego już syna Grzegorza oraz żona Mirka, będącego z zawodu lekarzem. Jej życie płynie w miarę spokojnie do momentu, kiedy pewnego dnia z pracy wraca jej mąż i jakby nigdy nic oświadcza Mariannie, że odchodzi. Kobieta, znalazłszy się w zupełnie obcej dla siebie sytuacji, nie potrafi się w niej odnaleźć, nie ma pojęcia, jak ma od teraz wyglądać jej dalsze życie bez męża, z którym nota bene spędziła ostatnie trzydzieści lat życia. Jak to się mówi - nieszczęścia chodzą parami. Do drzwi Mani puka jej przyrodnia siostra Lilka. Jak się za moment okaże, kobieta jest śmiertelnie chora i od rozpoczęcia jak najszybszej walki z chorobą będzie zależało jej "być albo nie być". Jak poradzi sobie z tym wszystkim Marianna? Dlaczego Mirek postanowił odejść od swojej żony? Co będzie z Lilką?
"Mam więc siostrę przyrodnią, ale nie jest to związek pełen miłości. No... ona po prostu jest, bywa, wpada, ćwierka. Ja do niej jednak serca nie mam, i tak mi z tym zawsze było głupio, ale uczuć nie umiem zmienić! No nie i już!" (1)
Bardzo mi się spodobało w powieści Małgorzaty Kalicińskiej to, że jej główna bohaterka to kobieta w kwiecie wieku. Nie jakaś młoda siksa, która dopiero co wkracza w świat dorosłości, na przyszłość patrzy przez różowe okulary i ogólnie nie ma pojęcia o prawdziwym życiu. Marianna jest dojrzałą kobietą, doświadczoną przez życie, przez co jest bardziej realistyczną postacią. To kobieta taka jak my - z kompleksami, zabiegana, zapracowana, mająca na głowie więcej niż potrzeba. Początek jej dzieciństwa nie był łatwy, gdyż wychowywała ją samotnie jej matka. Później pojawił się ojczym, który okazał się być człowiekiem kochającym i oddanym swej rodzinie, u którego nasza bohaterka mogła zawsze liczyć na wsparcie i bezinteresowną miłość. Ta relacja córka-ojciec jest doprawdy godna pozazdroszczenia. Jej relacje z przyrodnią siostrą przez większość życia nie były zbyt udane, jednakże w obliczu zagrożenia życia Lilki, Marianna przewartościowuje swoje uczucia i za wszelką cenę stara się uratować życie przyrodniej siostry. Wszyscy bohaterowie w powieści Kalicińskiej są ludźmi z krwi i kości, bardzo realistyczni, z wszelkimi ludzkimi wadami i zaletami. To ludzie, których sami moglibyśmy spotkać na swej drodze.
"Nie podoba mi się sposób nauczania, bo dzieci nie umieją tak naprawdę czytać i pisać, nie utrwala się tych umiejętności cierpliwie i na spokojnie, więc wyrastają niedouczone, nie czytają, źle piszą i nie potrafią liczyć." (2)
W "Lilce" poruszono wiele istotnych problemów, z którymi na co dzień borykają się ludzie. Mamy rozwód i przybliżone konsekwencje, jakie ze sobą pociąga. Jest emigracja za granicę w poszukiwaniu lepszych warunków zarobkowych, gdyż sytuacja w ojczystym kraju nie jest niestety zadowalająca i nie pozwala czasem żyć w godziwych warunkach bez wypruwania sobie flaków, aby zarobić na utrzymanie własnej rodziny. Pisarka zwraca również uwagę na upadek wartości moralnych, kulturalnych u młodszego pokolenia. Spotkamy się również z krytyką obecnego systemu szkolnictwa i kształcenia dzieci. Jednak jeden temat dominuje w całej powieści - utrata najbliższych. Wszyscy z czasem odchodzą i to stara się nam przedstawić autorka w "Lilce". Oswaja nas z myślą, że nikt nie jest wieczny, że śmierć przychodzi po każdego i jest to nieuchronny proces, przed którym nikomu z nas nie uda się uciec. Odchodzić można na wiele sposobów. Z biegiem lat nasze dzieci wyfruwają z rodzinnego gniazda, aby założyć własnej rodziny, co niejednokrotnie powoduje rozluźnienie dotychczasowych więzi, a czasem niestety i zupełne zerwanie kontaktu z najbliższymi. Stracić bliską osobę można również poprzez rozpad małżeństwa, czego idealnym przykładem jest związek Marianny z Mirkiem. Jednak należy pamiętać, że tego typu sytuacje to naturalna kolej rzeczy, która może spotkać każdego z nas i z którą musimy nauczyć się żyć na nowo.
"Życie i choroba, narodziny i śmierć - plecie się to, zaplata, współistnieje. Radość i smutek." (3)
Historia opisana w "Lilce" nie jest ciągłą narracją. Losy bohaterów poznajemy dzięki bezpośredniej narracji Marianny, ale również dzięki częstym retrospekcjom (żółte kartki), czy też wymienianym e-mailom. Język w powieści jest bardzo naturalny, czasami bardzo potoczny, albo wręcz wulgarny. Jednakże wszystko zastosowane jest z odpowiednim umiarem i wyczuciem sytuacji. Kiedy trzeba, kiedy okoliczności tego wymagają, bohaterowie wybuchają, ponoszą ich nerwy i dają upust swoim emocjom. Wówczas język jest ostrzejszy i bardziej dosadny. Innym razem napotykamy łagodność, ciepło i pozytywne emocje płynące z ust naszych bohaterów. To wszystko sprowadza się do tego, że czuć realność, nic nie jest wymuszone i na siłę. Po drodze napotkałam kilka drobnych błędów w postaci literówek (nie wiele) oraz nieprawidłowe formy czasowników (zamiast odmiany męskiej, użyto damskiej w odniesieniu do mężczyzn). Jednakże jest tego nie dużo i nie wpływa to w żaden sposób na odbiór całości.
"Lilka" to bardzo wzruszająca opowieść o walce człowieka z przeciwnościami losu. Potrafi wzruszyć, wywołać głębsze uczucia, spowodować zadumę, wprowadzić czytelnika w stan refleksji i nostalgii nad własnym życiem. Podczas lektury żyjemy życiem bohaterów. Razem z nimi śmiejemy się, wzruszamy, ale też niejednokrotnie płaczemy, kiedy spotyka ich krzywda. To doprawdy godna uwagi pozycja, którą z czystym sumieniem mogę polecić każdemu. Swoje pierwsze spotkanie z prozą Małgorzaty Kalicińskiej uważam za jak najbardziej udane i chętnie sięgnę po inne jej powieści. Historia "Lilki" na długo pozostanie w mej pamięci i w mym sercu. Takich historii tak szybko się nie zapomina.
(1) Małgorzata Kalicińska, "Lilka", wyd Zysk i S-ka, 2012 r, s.77
(2) Tamże, s. 272
(3) Tamże, s. 413
Moja ocena: 6/6