W pewnym małym miasteczku gdzieś na północy Anglii mieszka matka wychowująca samotnie trzech synów. Boryka się z trudnościami finansowymi, nie ma wykształcenia, więc ciężko pracuje fizycznie sprzątając domy sąsiadów. Łapie każdą pracę, żeby tylko sprostać wymaganiom współczesnego świata i wychować synów tak, żeby mieć z nich pociechę na starość. Pragnie dla nich jak najlepiej - widzi niezwykły talent najmłodszego i chce, żeby starsi bracia się nim opiekowali.
W sąsiedztwie mieszka inna kobieta, równie mocno kochająca swoje jedyne dziecko - niewidoma córeczkę. U niej też dostrzeżono niezwykłą zdolność - ona słyszy kolory. Zjawisko synestezji fascynuje kolejnego sąsiada - emerytowanego nauczyciela uczącego muzyki w pobliskiej szkole dla chłopców, prof. Peacocka.
Autorka z ogromną przenikliwością łączy te losy, pokazując jak bardzo wpływają na siebie nawzajem.
"Historia każdego z nas rozpoczyna się w samym środku czyjejś opowieści, z plątaniną wątków, które tylko czekają na rozwinięcie."*
Lubię styl Joanne Harris - opowiada ona historie z zadziwiającą lekkością, toczą się jakby siłą rozpędu, czytelnik obserwuje z fascynacją przeżycia bohaterów. I tak, jak w niektórych powieściach czytelnik identyfikuje się z bohaterem, tak u Harris ja zawsze oglądam go z dystansu. Trudno utożsamiać się z kimś, kto planuje morderstwa, prawda? Ale inni bohaterowie również nie wzbudzają wielkiej sympatii. Czuje się podskórnie, że każdy z nich coś knuje, nieszczerość aż rzuca się w oczy. Jeśli ktoś z was czytał "Dżentelmenów i graczy", to mogę nadmienić, że obie powieści łączy sporo elementów - wyizolowana w społeczeństwie szkoła dla chłopców (szczyt marzeń matki Bena), zmieniająca się tożsamość bohaterów, klimat małego miasteczka, warstwy społeczne z całym bagażem snobizmu i hierarchii. To wszystko spowite aurą nierzeczywistości, oddzielnych małych światów każdego z bohaterów, przenikających się coraz bardziej pod koniec książki. Wszystko po to, żeby czytelnik mógł się przekonać, że nikt nie jest tym, kim się z pozoru wydaje i kolejna rzecz - nikt nie jest samotną wyspą.
Nie mogę w tej opinii pominąć roli Internetu w życiu Bena, Albertyny, terapeutki. Internet jest coraz ważniejszy - pojawia się w książkach, gdzie autorzy pokazują, że nie można w globalnej ceberprzestrzeni zachowywać się z poczuciem bezkarności i anonimowości. Anonimowość w sieci jest złudzeniem i czas, żeby każdy użytkownik tego pięknego skądinąd zjawiska to sobie uświadomił. Dostęp do Internetu z komputerów, laptopów, komórek, innych urządzeń z łączem Wi Fi powoduje, że z każdego miejsca i o każdej porze każdy może tu wejść i sprawdzić, co robisz. Wielki Brat nigdy nie śpi.
I tym optymistycznym akcentem kończę, polecając wam tę książkę do przeczytania. Jestem niezmienną miłośniczką książek Joanne Harris. Za to, że pisze zaskakujące zakończenia, za to, że snuje fabułę stopniowo uchylając rąbka tajemnicy, a i tak w rezultacie zamykam książkę zdziwiona, że udało jej się mnie zaskoczyć.:)