Książkę Melissy de la Crus miałam w planach już od dawna. Później jakoś o niej zapomniała, aż pewnego dnia dostrzegłam ją na allegro, gdzie była wystawiona do licytacji wraz z "Nieśmiertelnym" G. Shields. Po kilku dniach wygrałam licytację i w tydzień miała obie u siebie na biurku.
Wampirów... nie ma wśród nas, nie łudźmy się. Tych, w których żyłach dosłownie płynie błękitna krew, nie należy szukać na jakiejś prowincji, w cieniu, kryjących się w mrokach nocy. Oni żyją w świetle - świetle jupiterów i fleszy, błyszcząc w najwyższych kręgach towarzyskich Nowego Jorku! Takie właśnie życie prowadzą szkolni koledzy piętnastoletniej Schuyler Van Alen, uczennicy elitarnego liceum Duchesne. Jej samej nie interesuje to w najmniejszym stopniu, nie tylko dlatego, że Van Alenowie są biedakami wśród krezusów. Schuyler nie bawi dzielenie życia między butiki, pokazy mody i snobistyczne nocne kluby. Woli spędzać czas ze swoimi oddanymi przyjaciółmi, Oliverem i Dylanem, niż wkupywać się w łaski "szkolnej królowej", Mimi Force. Jednak, jak nietrudno się domyślić, już niedługo jej życie gwałtownie się zmieni: ona także nie jest "zwykłym człowiekiem", ale jedną z tych, których skomplikowana historia sięga tysięcy lat wstecz.
Czytałam przeróżne opinie na temat tej powieści - niektóre wręcz absurdalne, ale niektóre były bardzo wnikliwe, czasami aż za bardzo. Książka jest bardzo chaotyczna, w pewnych momentach naprawdę nie można się połapać o czym się czytać, i którego bohatera to dotyczy. Autorka nie skupiła się na jednym wątku, tylko popłynęła z prądem tworząc kolejną wampirzą historię, która zupełnie odbiega od mojego ulubionego wyobrażenia o tych krwiopijcach. Mamy tutaj podział na błękitnokrwistych, czerwonokrwistych (zwykli ludzie) oraz srebronokrwistych. Wampiry nigdy nie tyją, chociaż dużo jedzą, piją oczywiście krew, niektórzy mają lekkie uczulenie na światło słoneczne, nie upijają się, posiadają swoje psy oraz jest ich niewielu - taki elitarna grupa tylko dla wybranych.
Jakoś za bardzo nie przywiązałam się do tych postaci. Mogę o nich powiedzieć tylko tyle - jak wyglądają, gdzie mieszkają i jak się ubierają, gdzie przynależą oraz wymienić paru członków ich rodzin. Cóż, pani Melissa chyba aż za bardzo skupiła się na opisywaniu ciuchów oraz wystroju wnętrz, że zapomniała o charakterach bohaterów i o tym, że to oni są podstawą tej książki. Ich życie szkole również typowe - przegrani oraz ci, którzy "urodzili się pod szczęśliwą gwiazdą".
Strasznie wkurzył mnie fakt, że kiedy po niezmiernie nudnych wstępnie (ok. siedemdziesiąt stron) zaczynało się wreszcie coś dziać i akcja w końcu nabierała tempa, książka się skończyła. Na szczęście (albo i nie) wydawnictwo jaguar planuje niedługo premierę drugiej części - "Maskarada". Tak szczerze, to nie za bardzo mnie do niej ciągnie, ale chce się dowiedzieć więcej na temat rodziców Schuyler.
Muszę tutaj pogratulować ludziom od marketingu - o książce naprawdę było słychać. Sama okładka jest wręcz hipnotyzująca, a w środku - przepięknie przyozdobiony papier. Mimo, iż kupiłam ją za niezbyt dużą kwotę to nie dałabym za niej 34,90 zł - mam się wrażenie, że płacisz za samą oprawę, a nie za zawartość, która nie jest w końcu aż taka dobra. Podsumowując, jeśli lubicie wampiry i niezbyt ambitne powieści, takie na jeden wieczór to polecam, ale mnie ona niezbyt zachwyciła...