Jest to powieść autobiograficzna, oparta na osobistych przeżyciach autorki jako dziecka, gdy musiała w wraz z rodzicami opuścić nazistowskie Niemcy i schronić się w Kenii. Żyła w latach 1932-2014. Urodziła się w Głubczycach, wówczas częścią Niemiec. Dzieciństwo spędziła we Wrocławiu jako córka adwokata. Potem uciekli do Afryki. Biogram podaje, że Zweig do Niemiec wróciła w roku 1959, gdzie rozpoczęła pracę w tabloidzie "Abendpost Nachtausgabe", z którym związała się na prawie 30 lat. Ja naliczyłam jej 10 książek.
Styl pisarski autorki jest gęsty, zapełniony scenami, emocjami i różnymi punktami widzenia. W powieści 'Nigdzie w Afryce' narracja skupia się na różnych bohaterach, przechodzi od poszczególnych członków rodziny, po afrykańskiego pomocnika. Nawet słownictwo oddaje emocje osób. A ich opowieść dotyczy życia na emigracji w tak trudnym kraju, życia 'za łyżkę strawy', beznadziejnego czekania na rodzinę w Niemczech, o której jest coraz bardziej pewne, że nie uciekną, że Hitler ich zabił. Jest to też bezsilne patrzenie na siebie, że wykształcenie, zawód nie gwarantuje utrzymania rodzinie, że żeby kupić córce buty, trzeba wyrzec się mięsa. Jest to wreszcie bycie outsiderem, z Niemiec, które przejęli naziści, z Afryki, która jest wielka, z Wielkiej Brytanii, którą reprezentuje szkoła dla dziewczynki i armia. Najłatwiej z tym wykorzenieniem i poczuciem braku tożsamości radzi sobie dziewczynka, alter ego autorki, Regina. Regina lubi Afrykę, uczy się języka i czuje po afrykańsku. Ojciec rodziny, Walter Redlich ma problemy z angielskim, a po niemiecku musi uważać, bo jego rodziny język w środowisku Europejczyków był traktowany wrogo. Ale pomimo tego, że przestał być adwokatem, czego symbolem jest oddanie togi adwokackiej Owuorowi, jakoś stara się żyć i dbać o rodzinę. Najbardziej irytowała mnie matka Reginy Jettel. To głupia, infantylna strojnisia, która ma wielką radość, że jadąc do Afryki (o której wiadomo, że jest gorąca), zamiast lodówki, o którą prosił mąż, Walter, zabrała suknię balową. Jettel myśli tylko o tym, jak to 'za młodu' flirtowała z mężczyznami, jak kupowała w drogich sklepach. W relacji matka-córka to Regina jest dojrzalsza. Ona żyje jak mimoza, aż dziwne, że jeszcze dała syna Walterowi. Nawet o lekarza położnika w trudnej ciąży to inni dbali. Ona tylko siedziała pod drzewem i smuciła się. Gdy nastąpił opis dziecka, byłam przekonana, że padnie opis, iż jest czarnoskóry.... Ale zdaje się, że był dzieckiem małżeńskim. No nie lubiłam tej Jettel, bo była głupią, infantylną babą, która nie wyrosła z etapu królewny, a jej jedyną zasługa było wyrwanie adwokata. W książce jest taki fragment, iż matka Jettel mówiła, iż 'jej córka nie ma żadnych szkół, ale jest praktyczna'. Ja tam tej praktyczności nie widziałam w ogóle! Jej jedyna zasługa w życiu to poślubienie Waltera. Potem to inni za nią myśleli, nawet córka. A już fakt, ze dziesięciolatka jet dojrzalsza od matki, to jednak wstyd.Inni bohaterowie książki są ciekawi. Jest też wiele interesujących postaci drugoplanowych. Łączy ich poczucie wykorzenienia i tęsknoty za ojczyzną.
Przez książkę przebija wprost, iż ci uchodźcy tęsknili za swoimi Niemcami, za pięknem miast, za językiem, za ludźmi takimi jakimi byli zanim naziści zdominowali kraj. Tematyka książki jest więc bardzo trudna, bo mówi o trudnym patriotyzmie, ale i o tym, że nie można wyrzec się własnej tożsamości.