Tematem jest Birma. Kraj w Azji, za Indiami. Piszę gdzie to jest, bo przeciętny czytelnik, ze mną włącznie, nie ma wielkiej wiedzy o tym kraju.
Pierwsza część książki to opowieści o różnych ludziach, którzy sprzeciwili się juncie wojskowej. Jest to opowieść o współczesnej Birmie, o szafranowej rewolucji i o powolnych zmianach w tym zamkniętym przez lata kraju oraz o odważnych ludziach, którzy jak ta kropla drążyli skałę, próbowali zmienić swój kraj, często płacąc za to wygnaniem, więzieniem i oddzieleniem od rodziny.
Następnie mamy część drugą, poświęconą historii tego kraju, aż po zarania dziejów oraz jednoczesny opis wyprawy autora na peryferie kraju, podczas której poznajemy plemiona zamieszkujące Birmę.
Część trzecia ma tytuł Kresy. To opis wyprawy autora na kresy kraju, do 'Ostatniej Wioski', w rejony nieprzebytych lasów, malarii i krańca cywilizacji.
Według mnie autorowi udało się pokazać nam Europejczykom świat azjatycki w całej swojej inności niż ten europejski. Mamy bowiem ludzi twardych, wyznających religie inne niż nasze chrześcijaństwo: buddystów i muzułmanów, ale i wierzenia tradycyjne. Widzimy ich niesamowitą duchowość, skupienie, ale i odporność na cierpienia. Część druga genialnie pokazuje inność doświadczenia historycznego Birmańczyków. Ich historia wyznaczana jest przez kompletne inne zakręty historii. Tam nie było Napoleona, Rewolucji Francuskiej, a nawet Karola Wielkiego i Ukrzyżowania Jezusa. Było za to przyjście buddystów, następnie pochód Mongołów i Chińczyków, potem Marco Polo i kolonizacja. Druga Wojna Światowa była raczej historią związaną z Japończykami. Potem junta wojskowa i dekady stagnacji. To w centrum kraju, bo kresy były niedostępne tak jak przed wiekami. Pod koniec mamy znów współczesność, a w niej starcie buddyzmu z islamem. Starcie inne niż to nasze, znane z WTC.
Genialne jest zakończenie książki i jej początek: opisy katastrof naturalnych. Tak jakby cywilizacja i nasze 'maszynki' nie miały zastosowania w tamtym świecie, tak jakby cyklonem zmieniającym tamten świat są siły natury.
Ogólnie miałam wrażenie, że ten chaos wynika z tematyki. Autor przekazuje czytelnikowi, iż temat pod tytułem Birma jest 'w toku', to kwestia otwarta. I po przeczytaniu wszystkiego, po analizie mapek i kalendarium, mam wrażenie, że nie wiadomo, w którą stronę tamten świat pójdzie. Zaczynając bowiem czytanie książki miałam skojarzenie z juntą z Ameryki Południowej. I na tym autor mógł poprzestać. Czytelnik nie miałby chaosu w głowie. Ale byłaby to wizja nieprawdziwa. Widocznie Birma jest jak cała Azja, nieokiełznana i nie do ogarnięcia dla europocentrycznego mózgu.
Autor pisze wprawnie. Posługuję się pointą i obrazami fabularnymi. Początkowy opis najdoskonalszej armii świata wbija czytelnika w fotel. Przepiękne były też fragmenty opisujące dżunglę oraz słonia. Mistrzowsko i po dziennikarsku oddał autor głos swoim bohaterom, których historie opisał.
Jest to bardzo dobry, ale i bardzo trudny reportaż, a jednocześnie wspaniała opowieść o innym świecie, o ludziach, których problemy i doświadczenie historyczne jest kompletnie inne niż nasze.