Długotrwałe działanie ucznia (grupy uczniów) skierowane na innego ucznia (lub grupę uczniów), zmierzające do wykluczenia go (ich) z grupy rówieśniczej. Może on przyjmować różne formy: od plotkowania, wyśmiewania, przedrzeźniania, do aktów przemocy fizycznej. Przeczytaliście właśnie definicję bullyingu- zjawiska, o którym powinno się mówić częściej. Coś, co dla niektórych wygląda jak „niewinne” poszturchiwanie czy dziecinne przezywanie (przecież wszystkie dzieci się kłócą, napięcia w grupie rówieśników to normalka) jest tak naprawdę systematycznym dręczeniem, od którego tylko krok od tragedii.
Na myśl o tym, że jutro musi pójść do gimnazjum Dianie – bohaterce powieści „Wiara, nadzieja, miłość” Moniki Jagodzińskiej- robi się słabo. Wie, że znowu będzie wyśmiewana, obgadywana, że usłyszy niewybredne komentarze na temat swej wagi. Nie potrafi sobie z tym poradzić, nikomu się nie skarży. Diana cierpi w milczeniu, nie robiąc nic , by poprawić swoją sytuację . Do czasu… Pewne wydarzenie stanowi dla niej impuls do działania. Postawia zadbać o siebie i schudnąć. Jest zdeterminowana. Można by pomyśleć, że to świetna wiadomość- Diana straci zbędne kilogramy i będzie dzięki temu zdrowsza, a przy okazji pozbędzie się kompleksów i zamknie usta dręczycielom . Same korzyści, prawda? Niekoniecznie, ponieważ nasza bohaterka traci kontrolę, myśląc, że ją zyskuje; waga pokazuje coraz mniej, a dziewczyna nadal sądzi, że wygląda źle. Wpada w błędne koło zaburzeń odżywiania. Czy się z niego wydostanie? O tym przekonacie się , czytając.
Warto poświecić parę chwil na lekturę tej niewielkiej objętościowo, ale wywołującej mnóstwo emocji, powieści. Jestem zaskoczona, że młoda autorka napisała tak dojrzałą historię. W niewielkich ramach fabularnych zawarła bardzo klarowne przesłanie. A dzięki bardzo dobrej kreacji postaci i umiejętności wywoływania w czytelniku emocji wybrzmiało ono niezwykle wyraźnie. „ Wiara, nadzieja, miłość” wstrząsa czytelnikiem, ale jednocześnie daje nadzieję. Diana udowadnia bowiem, że można uwolnić się z sideł anoreksji. Przy wsparciu bliskich nawet najtrudniejszą walkę da się wygrać.
Monika Jagodzińska dopiero stawia pierwsze kroki w literackim świecie. Widać jednak , że zmierza w dobrym kierunku. Potrafi kreować postacie, bardzo dbając o warstwą psychologiczną bohaterów i wiarygodnie umotywowanie ich postępowanie. Autorka umie wywoływać w czytelniku emocje , nie przekraczając granicy i nie starając się na nich grać. Jedyne, do czego mogę się trochę „przyczepić” to zakończenie, które „wyskoczyło jak królik z kapelusza. Rozumiem jednak, że nastoletni adres czytelniczy i przesłanie, które chciała przekazać autorka wymagały takiego finału. Jak już wspomniałam – powieść jest króciutka. Z uwagi na to niektóre wątki zostały opisane pobieżnie, a szkoda, bo kilka z nich aż prosi się o rozwinięcie (m.in. historia Nataszy, historia Konrada).
Nie ocenia się książki po okładce, a jednakże to ona przyciąga czytelnika jako pierwsza. Gdybym zobaczyła „Wiarę , nadzieję , miłość” w księgarni, nie kupiłabym jej . Okładka, mówiąc najdelikatniej , nie zachęca, mimo że rozumiem ( chyba) jej metaforykę.Grafika obrazuje mentalne spętanie przez chorobę duszy i kompleksy. Nieśmiało stwierdzę, że można było stworzyć ładniejszą szatę, nie tracąc nic z jej wymowy, Jako się jednak rzekło, nie to jest najważniejsze.
Takie powieści , jak „ Wiara, nadzieja, miłość”, powinno się omawiać z młodzieżą na lekcjach wychowawczych dotyczących przemocy. Po takie historie powinni sięgać rodzice, nauczyciele, bibliotekarze i wszyscy , którzy mają bliski kontakt z młodzieżą. Zarówno o przemocy w szkole , jak i o zaburzeniach odżywiania wciąż nieśmiało się szepcze, a należy o nich głośno krzyczeć. Do tej opowieści idealnie pasuje mój ulubiony cytat pochodzący z „Pożegnania z bronią” Ernesta Hemingwaya: „Świat łamie każdego i potem niektórzy są jeszcze mocniejsi w miejscach złamania”.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Monice Jagodzińskiej