Powiem szczerze, że kiedy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, nie sądziłam, że się na nią skuszę i tak po prawdzie, to o niej zapomniałam. Jednak nie tylko nowościami człowiek żyje i gdy zaczęłam ostatnio czytać o niej opinie, a w zasadzie zachwyty, to nie pozostało mi nic innego, jak sprawdzić, czy faktycznie jest taka cudowna i wspaniała. W ten sposób, ostatnio przyjechała ona do mnie w ramach współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka. Problem polegał na tym, że dotarły do mnie wtedy trzy książki jednego dnia i to trzy, na które miałam potężną ochotę... więc, jak to bywa, łyknęłam każdej po trochu i czytałam wszystkie jednocześnie, a w międzyczasie leciałam jeszcze dwie inne na czytniku. Wydłużyło to czas lektur, ale jaka jest satysfakcja, gdy w ciągu dwóch dni kończy się czytać pięć książek!
Zatem tym razem chciałabym opowiedzieć kilka słów o "Bibliotece o północy". A zaczniemy od tego, o czym właściwie ona jest. Poznajemy główną bohaterkę Norę w momencie jej życia bardzo przykrym, bo wszystko wali się jej na głowę. Wiadomo, że po każdej burzy wychodzi słońce, ale kobieta faktycznie ma ogromnego pecha, bo każdy element jej życia leci niczym domino. Traci pracę, traci kota, który był jej towarzyszem, a do tego dochodzą myśli o tym, że żadne z jej życiowych planów i marzeń się nie spełniło. Cały ten ciężar, jaki spada na jej ramiona powoduje, że próbuje ona popełnić samobójstwo. Bardzo jej współczułam i myślę, że każdy czytelnik ma ochotę ją w tym momencie tak po prostu przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze. No cóż, niestety, możemy tylko patrzeć na to wszystko oczyma wyobraźni i uronić łzę.
Nora poprzez samobójstwo chce choć ten jeden element swojego życia zrobić po swojemu. No cóż, nie udaje jej się to tak, jak sobie wyobrażała, bo między życiem i śmiercią trafia do biblioteki. Właśnie tej tytułowej, gdzie zegar wskazuje północ. Tam może podjąć inne życiowe decyzje, zmienić swoje plany... któż z nas nie miał choć raz myśli, że coś zrobiłby inaczej, prawda? Czy Nowa się zdecyduje na zmianę swojego życia? I jak to się zakończy, czy się wybudzi, czy ją odratują, czy może jednak umiera i to koniec jej historii? Tego musicie się już dowiedzieć z lektury sami.
Autor stworzył świetną postać, do której od razu czuje się wielką sympatię i chce się jej pomóc. Ot, niczym stara przyjaciółka. Gdy ginie jej kot, to wręcz stają w oczach łzy, bo gdy to zwierzak jest przyjacielem, boli okropnie. Wiadomo, że nieszczęścia chodzą parami, a czasami nawet stadami i tutaj tak było. Autor nie potraktował ulgowo Nory.
Sama książka to takie lekkie fantasy, bo to przecież niemożliwe. A może możliwe? Żeby trafić po śmierci do biblioteki i móc wybrać inny scenariusz lub wyrwać niechcianą kartkę z książki o samym sobie? Świetny pomysł na to, aby w fabułę włożyć odrobinę magii i jednocześnie poruszyć trudne tematy powodujące, że człowiek się na chwilę zatrzymuje i zastanawia nad własnym życiem.
To książka, po której ma się kaca książkowego, nad którą się płacze i śmieje, za którą się tęskni. A jeszcze większa tęsknota rośnie za bohaterką, która w trakcie czytania staje się przyjaciółką. Myślę, że to powieść, do której się wraca. I ja chętnie wrócę, co rzadko mi się zdarza.
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Zysk i S-ka.