Sięgając po książki historyczne zależy mi na tym, aby informacje były rzetelnie przedstawione i przede wszystkim – sprawdzone. Na końcu tej powieści znajduje się posłowie, w którym Juliet Grey wyjaśnia, które fakty zmieniła na potrzeby swojej książki, a co pozostawiła w niezmienionej formie. Muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem pracy, jaką włożyła, aby udowodnić światu, że Maria Antonia nie była tylko głupiutką, rozpieszczoną arcyksiężniczką, jak przyjęło się uważać.
Grey stworzyła biografię, którą czyta się jak najlepszą powieść – wciągającą, ale i przejmującą, biorąc pod uwagę losy Marii Antoniny. Od małego wychowywana była według rygorystycznych zasad, mających przygotować ją do roli delfiny na dworze króla Ludwika XV. Mimo że była najmłodsza z licznego rodzeństwa, to właśnie ona miała zapewnić trwały sojusz Austrii i Francji, zgodnie z dewizą dynastii habsburskiej: Niech inne kraje prowadzą wojny, ty, szczęśliwa Austrio, żeń się. Toinette dźwigała to ogromne brzemię z niespotykaną dla dziecka godnością i wytrwale znosiła kolejne rozkazy, by zaspokoić ambicje swojej matki – cesarzowej Marii Teresy. Kiedy wreszcie po wielu żmudnych przygotowaniach, poprawie wyglądu i odpowiedniej edukacji, dochodzi do ślubu austriackiej arcyksiężniczki z francuskim delfinem – Ludwikiem Augustem, zaledwie czternastoletnia Toinette musi na zawsze pożegnać Austrię i przywyknąć do zwyczajów panujących w jej nowej ojczyźnie. Pogodnie usposobiona i nieco naiwna Maria Antonina musi odtąd radzić sobie z wersalską etykietą, dworskimi intrygami i nieprzychylnością niektórych arystokratów wobec obcej dziedziczki tronu. Szczególnie widoczny jest jej konflikt z madame du Barry, królewską metresą, niezadowoloną z faktu, że austriacka czternastolatka nagle została najważniejszą kobietą w całej Francji. Fascynująca jest przemiana tej małej dziewczynki z austriackiego Hofburga w pewną siebie i swojej pozycji Delfinę Francji.
Maria Antonina. Z Wiednia do Wersalu to pierwszy tom trylogii o tej monarchini, który obejmuje jej dzieciństwo na austriackim dworze, przygotowania do mariażu dynastycznego i pierwsze lata we Francji, aż do śmierci ówcześnie panującego króla – Ludwika XV. Juliet Grey ma cudowne pióro – pisze interesująco, a jednocześnie nie przytłacza nadmiarem faktografii, choć historia tu przedstawiona jest jak najbardziej wiarygodna. Pozostawione po francusku zwroty, a niekiedy całe zdania (oczywiście wyjaśnione w przypisach) sprawiają, że na własnej skórze poczuć można klimat Wersalu. Narracja poprowadzona z perspektywy samej Marii Antoniny pozwala wcielić się w tę niełatwą rolę i chociaż trochę wyobrazić sobie, co mogła czuć mała dziewczynka, w której rękach spoczywał los Austrii. Ale nie jest to tylko opowieść o Marii Antoninie – autorka pięknie maluje realia XVIII – wiecznych monarchii, z dokładnością opisuje zwyczaje panujące na dworze i zaznacza różnice w obyczajach obu dynastii: Habsburgów i Burbonów.
Czytając pierwszy tom trylogii o Marii Antoninie, odkryłam jak niezwykła była to osoba – sympatyczna, wrażliwa na los poddanych, zabawna, ale jednocześnie odpowiedzialna i pragnąca za wszelką cenę spełnić pokładane w niej nadzieje. Aż łezka kręci się w oku, kiedy człowiek pomyśli, jaki był koniec jej panowania na francuskim dworze. Bazując na historii jej pierwszych lat w Wersalu z pewnością nie zasłużyła na los, który ją spotkał. Z ciekawością sięgnę po kolejny tom, nie tylko z uwagi na to, że historia Francji zawsze mnie fascynowała. Przede wszystkim dlatego, że jest to naprawdę świetnie napisana powieść.