Krista prowadzi reportaż w Quebecu o tamtejszym Zimowym Karnawale. Jest po trudnym rozstaniu i miasteczko zasypane śniegiem oraz posiadające piękne miejsca i widoki powinno trochę złagodzić ból. Poznaje w nim Jacques'a. Mężczyzna jest tajemniczy, ale i bardzo opiekuńczy co do zwierząt jak i ludzi. Do tego ma swój sekret, identycznie jak Krista. Czy to ich połączy?
Szczerze Wam się przyznam, że liczyłam na książkę, która umili mi wieczór. Dostałam jednak tak chaotyczną opowieść jakiej nigdy do tej pory nie czytałam. Przynajmniej taka była w moim odczuciu. Przykładowo: wątek, który dopiero co się rozpoczął na następnej stronie już kończył i był przeskok do zupełnie innej już sytuacji. Jakby autorka nie do końca wiedziała jak daną sytuację rozwinąć. I kończyła ją zanim ta w sumie się dobrze nawet nie rozpoczęła.
Nie polecam, nie wrócę do tej lektury i na pewno nie zostanie ona w mojej pamięci.
PS. Tak przy okazji złej lektury mała informacja na temat mojej osoby. Wiecie dlaczego nie lubię złych książek? Ponieważ czuję, że straciłam tylko czas, który mogłabym poświęcić lepszej powieści. Mówi się, że złe książki są potrzebne, aby doceniać te dobre. I aby nie sugerować się czyjąś opinią póki nie wyrobisz sobie własnej. I ja tak właśnie robię. Ale to nie zmienia faktu, że czuję, że czas poświęcony takim książkom jest czasem nieodwracalnie straconym.