„Masculino” autorstwa Julii Czerneckiej stanowi romans, w którym autorska zaserwowała nam wątek mafijny. Skoro dostajemy tutaj mafię, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: czy Julia tą powieścią wprowadziła coś nowego na rynek wydawniczy? Niestety nie, jednak w trakcie czytania udało mi się znaleźć kilka zalet, które wyróżniają ten tytuł spośród innych pozycji z tego gatunku. Nie wiem, czy wiecie, ale „Masculino” to debiut tej autorki, dlatego też w mojej recenzji potraktuję ją trochę lżej, ponieważ nie uważam, że pozycja ta jest zła - wręcz przeciwnie, jest dobra, ale gdyby Czernecka poprawiła kilka błędów, to ta historia byłaby genialna!
Tamara Jones przypadkowo staje się świadkiem zdarzenia, o którym nie powinna mieć pojęcia. Od tej chwili jej życie już nie będzie takie samo.
Masculino to tajemniczy, nieokazujący emocji mężczyzna, który nie cofnie się przed niczym. Bezwzględny szef mafijnej rodziny ma jednak słabość, która może zagrozić bezpieczeństwu jego najbliższych. Zmuszony przez okoliczności, na jakiś czas oddaje dowodzenie rodziną w ręce kobiety, która szczerze go nienawidzi. Konsekwencje mogą być poważniejsze, niż zakładał.
Mężczyzna, który uważa, że może wszystko, i kobieta, która przypadkiem wpada w jego sidła. Czy okrutny przywódca mafijny może okazać się człowiekiem o wielkim sercu?
Czy Tamarze uda się zawrócić w głowie władczemu Włochowi, czy stanie się tylko kolejnym pionkiem w jego grze?
Debiuty mają to do siebie, że ich język czasami jest dla mnie ciężki, co z kolei sprawia, że potrzebuję dłuższego czasu, by do niego przywyknąć oraz by w pełni wgryźć się w fabułę. W przypadku tej książki było zupełnie inaczej. Julia posługuje się przyjemnym językiem, który zdecydowanie przyspieszył moje tempo czytania („Masculino” pochłonęłam w zaledwie kilka godzin).
Głównymi bohaterami tej historii są: tytułowy Masculino oraz Tamara. Jeśli miałabym ocenić sposób ich wykreowania to nie jest on zły - są charakterystycznymi postaciami, jednak momentami ich zachowanie pozostawiało wiele do życzenia. Nie jest to atak w stronę autorki, bądź też osób, którym historia ta bardzo się spodobała, jednak w trakcie lektury łapałam się na tym, że czasami odrywałam się od czytania i w mojej głowie pojawiła się jedna myśl: „Co? Jakim cudem on/a tak zareagował?”.
Ale wracajmy do tematu... przyznam, że nasz mafioza kupił mnie swoją aurą tajemniczości oraz niebezpieczeństwem, które bardzo często pojawiało się w jego otoczeniu. To mężczyzna, który nie przyjmuje odmowy oraz nie cofnie się przed niczym - nie zastanawia się dwa razy, czy zabić drugiego człowieka tylko robi to od razu.
Jego postać idealnie pasuje do pyskatej Tamary, która nie dała sobie w kaszę dmuchać. Wybaczcie za stwierdzenie, ale to kobieta z jajami, która nie bała się mówić tego co jej ślina na język przyniesie, czym oczywiście zdobyła moją sympatię.
Jak widzicie, mamy dwa wybuchowe temperamenty, które idealnie się uzupełniają. Pokochałam ich przepychanki słowne, które na chwilę rozluźniają atmosferę, która z każdą stroną zagęszcza się coraz bardziej... A skoro już o niej mowa...
Julia Czernecka bardzo dobrze dawkuje emocje. W trakcie lektury dostaniecie tutaj kilka wątków, które zostały poprowadzone zbyt schematycznie, jednak znajdą się też takie, których przebieg mile Was zaskoczy.
Czy książkę polecam? Może i w trakcie czytania czułam, że jest to debiut (m.in. przez chaos panujący w fabule), to jednak każdy z nas kiedyś zaczynał i na niektóre wady warto przymknąć oko. „Masculino” jest dobrym romansem i uważam, że warto po niego sięgnąć, by wyrobić własne zdanie na jego temat.