Uwielbiam książki, które są nie tylko wciągające, ale także mają świetną i dopracowaną fabułę. Kocham, gdy wywołują u mnie to charakterystyczne napięcie zarezerwowane tylko dla najlepszych dzieł. A gdy mnie wzruszają, bawią, gdy pisarze wręcz trzymają moje emocje w garści - wtedy wiem, że dana powieść jest naprawdę wyjątkowa i na długo zagości w moim sercu. Taka właśnie ta seria.
Pierwszy tom - "Powód by oddychać", otwierający serię Oddechy autorstwa Rebeki Donovan miał swoją premierę we wrześniu ubiegłego roku. Niedługo fanom tej pisarki będzie dane cieszyć się kontynuacją, o równie wdzięcznym tytule, co pierwszy - "Oddychając z trudem", który nieuchronnie zwiastuje jeszcze większe emocje. Ja jestem w gronie szczęśliwców, którzy mogą przeczytać sequel przedpremierowo. Nie uwierzycie w moją radość, gdy trzymała tą perełkę w dłoniach, porażona jej rozmiarem (ponad 500 stron). Uwielbiam, gdy świetne książki są duże objętościowo, bo pozwala mi to na dłuższe delektowanie się lekturą. Nie zwlekając, przystąpiłam do czytania. Jesteście ciekawi moich wrażeń?
Najpierw kilka zdań o fabule. Minęło pół roku od druzgocących wydarzeń z poprzedniej części. Wszystko w końcu wydaje się w końcu być na dobrej drodze. Ciotka Emmy została ukarana, a sama dziewczyna powoli wychodzi na prostą. A przynajmniej tak myślą jej przyjaciele, bowiem główną bohaterkę wciąż dręczą demony z przeszłości. Jakim zmianom ulegnie życie Emmy, gdy zamieszka ona ze swoją matką, której przecież nie tylko nie zna, ale która ją porzuciła?
"Powód by oddychać" choć był świetny, miał swoje wady. Wiem, że wielu czytelników narzekało na niespójność akcji i chwilami na jej nielogiczność. Cóż, w kontynuacji wszelkie mankamenty zostały przez Rebekę Donovan poprawione. Powiedziałabym, że ta pisarka naprawdę wykreowała drugi tom na bardziej poważniejszy, może nawet mroczniejszy, wnikający w psychikę bohaterów. Przemoc domowa zeszła na dalszy plan, natomiast na głównym planie autorka wzięła w obroty przeszłość Emmy i jej zmaganie się z nią. Dziewczyna wyrusza na swoją własną przygodę, na odkrycie tego, kim właściwie jest i jak powinna uporać się z bolesną przeszłością. Odniosłam wrażenie, jakby wątek miłosny trochę przygasł, ale moim zdaniem jest to na plus. Nie lubię przesłodzonych, zbyt cukierkowych romansów. Poza tym pisarka zadbała o to, aby czytelnicy nie nudzili się w czasie lektury, więc gwarantuję, że nawet nie odczujecie mniejszej obecności Evana. Przecież co za dużo, to niezdrowo. Spodobało mi się drobiazgowe ukazanie głównej postaci, jej swoistą ewolucję z cichej nastolatki w kobietę, która zaczyna w siebie wierzyć. Walczyć o lepszą przyszłość dla siebie. W końcu kto, jak nie ona, na to zasługuje?
"Oddychając z trudem" to wymarzona kontynuacja. Nie żaden "przeciętniak" jak to często bywa w przypadku środkowych tomów serii. Jest lepszy, bardziej dopracowany, z ciekawszej perspektywy ukazuje wielu bohaterów, nie tylko samą Emmę. Evan w prawdzie trochę przygasł, ale pojawiła się nowa, równie interesująca postać, która moim zdaniem skradła całą uwagę wraz z matką Emmy - Rachel. To właśnie ona budziła we mnie złość, gniew, ale także i zaintrygował mnie jej portret psychologiczny. Jestem ciekawa jak pisarka rozwinie ten wątek w trzecim tomie.
Serię Oddechy z czystym sumieniem mogę polecić każdemu. To niesamowicie wciągająca seria, którą czyta się z wypiekami na twarzy. Rebecca Donovan tak wysoko postawiła poprzeczkę, że aż się boję, co przygotowała w ostatniej, finałowej części. Polecam!
"Właśnie wkroczyłam do jednego ze swoich koszmarów. I zawzięcie walczyłam, by się z niego wydostać."