Kiedy książka do mnie przyszła w sieci przetoczyła się akurat na jej temat olbrzymia burza. Choć opis wydawcy wiele zdradza i dosłownie wskazuje, czego można się spodziewać, zaskoczył mnie ogrom hejtu, który spadł na tę pozycję. Zastanawiało mnie, co się w niej takiego znalazło, że ludzie jadą po niej tak, że momentami nie dało się czytać komentarzy pod postami i różnego rodzaju artykułami. W tym momencie pominę już ocenianie moralności autorki i wyzywanie jej od najgorszych "tykanie" rodziny i środowiska, z którego pochodzi.
Postanowiłam przeczekać, tę burzę i po książkę sięgnąć, gdy kurz już opadnie, by wyrobić sobie zdanie nie mając z tyłu głowy tych wszystkich mocno krzywdzących i bardzo oceniających komentarzy...
"Bali Tinder" to zdecydowanie nie jest książka dla każdego.
Jest to napisana prostym językiem, (momentami nawet wulgarnym) odważna historia młodej kobiety, która nie chce poddać się ogólnie przyjętym normom, zakazom i nakazom, postanawia żyć, tak jak się jej podoba, nie zawracając sobie głowy tym, co kto o niej myśli. Odważnie? Być może, bo nasza mentalność i głęboko zakorzeniony patriarchat nie pozwalają otworzyć głowy i spojrzeć na wyzwoloną kobietę jak na kogoś równego sobie. Lepiej jej dowalić, wyzwać i poczuć się lepszym... a samemu lub samej po cichu marzyć o wyrwaniu się z otaczającego nas środowiska i zakosztowaniu wolności.
Książka jest ciekawa i czyta się ją szybko, warto jednak mieć świadomość, że nie jest to typowa opowieść, trudno jest też podciągnąć ją pod inne gatunki. Ja odebrałam ją jak reportaż lub luźny pamiętnik.
Autorka nie tylko opisuje swoje życie intymne, ale także pokazuje kulturę i obyczajowość, jaka panuje na wyspie, jak się zmieniła (ta wyspa) w trakcie pandemii i jak wygląda, teraz gdy reżim sanitarny zelżał. Pisze o szalonych imprezach, w których alkohol i narkotyki grają pierwsze skrzypce, ale także o wydarzeniach, które zmieniaj jej podejście do życia i sposób myślenia.
Nie jest to tylko opowieść o przygodnym seksie i wiecznym kacu tak jak wiele osób jej zarzuca. Jest to również historia o starannym zaszufladkowaniu pozycji kobiety w hermetycznie zamkniętym środowisku, o zmianach- czasami niezwykle trudnych, o wolności, samodecydowaniu i byciu sobą.
Zawsze w takich momentach powtarzam i zrobię to tym razem- otwórzmy głowy, nie narzucajmy innym jak mają żyć, nie oceniajmy. Żyjmy i dajmy żyć innym, nie zaglądając im do łóżka portfela i garnka. Nie oceniajmy, otwartość na to, czego nie znamy, też jest fajna.
Czy polecam?
Dla mnie jest ok, ale każdy powinien wyrobić sobie zdanie sam. Tak jak pisałam wyżej, nie jest to książka dla każdego, nie do każdego trafi.