Lubię twórczość Lucyny Olejniczak. Co prawda jej saga Kobiety z ulicy Grodzkiej miała wzloty i upadki, mniej lub bardziej wydumane momenty, ale nie można jej odmówić pomysłowości oraz umiejętnego wplatania w fikcję literacką faktów historycznych. Jak tylko więc miałam możliwość zapoznania się z prequelem całej sagi, nie potrafiłam sobie odmówić. W końcu dostałam możliwość poznania, jak to tak naprawdę z Apteką pod Złotym Moździerzem było.
Na samym początku poznajemy Agnieszkę, wiejską chłopkę, która jednak wyróżnia się z tłumu in plus. Jest inteligentna, ma męża, pracę w dworze szlacheckim i niczego już jej do szczęścia nie brakowało prócz dziecka. Gdy w końcu zaszła w upragnioną ciążę, czasy stały się więcej niż koszmarne. Wybuchła epidemia cholery i wieś została otoczona kordonem sanitarnym. Po śmierci ukochanego męża postanowiła wypełnić jego ostatnią wolę. Upijając żołnierzy, uciekła ze wsi i dzięki pomocy dobrych, wrażliwych ludzi dotarła do klasztoru benedyktynek. Jednak mimo iż wraz z nowo narodzonym dzieckiem mogła zostać w klasztorze i czuła się u nich jak w rodzinie, to jednak zawsze była ta Obca. Później poznajemy samą Magdę. I tu zaczyna się właściwa historia. Jaka? Dowiedzcie się sami…
Dzięki tej powieści można się było zapoznać z początkowymi losami słynnej apteki. Skąd pomysł na jej prowadzenie, kto i w jakich okolicznościach zakupił lokal, kto prowadził interes. Mogłam zapoznać się z fascynującą legendą mosiężnego moździerza – talizmanu i dobrego ducha apteki. Historię czytało się lekko i przyjemnie, szczególnie że była okraszona dowcipnymi dialogami rezolutnej Magdy.
Lucyna Olejniczak w sposób powolny i przyjemny prowadzi nas przez ścieżki losów swoich bohaterów. Opisy są tak sugestywne, nasycone poprzez bogactwo słów i na tyle szczegółowe, że można poczuć zapach ziół z klasztornego ogródka, klimat XIX wiecznego Krakowa czy uzdrowiska w Teplicach. W sposób bardzo udany splotła fakty historyczne z literackim rozmachem. Mamy więc i plastyczny opis epidemii cholery, która wybuchła w 1831 roku, jak i walki na barykadach podczas powstania krakowskiego. Co do bohaterów też nie można mieć zastrzeżeń. Postać Magdy jest bardzo dobrze i wyraziście wykreowana. Urodzona i wychowana w klasztorze benedyktynek była rozpieszczana, ale też pobierała nauki. Od dzieciństwa obcowała z ziołami i pomagała chorym siostrom. Wyrosła z niej nie tylko rezolutna, pyskata dziewczyna, ale oprócz lotnego umysłu posiadała też ogromne serce i wielkie marzenia, by pomagać ludziom.
Książka bardzo opasła (ponad 700 stron), ale mimo niewygodnej pozycji do czytania i bolących palców warto było zagłębić się w historię. Pięknie Autorka opisany fakt, że każdy człowiek żyje „po coś”, ma mniej lub więcej talentów, umiejętności, ale żeby je rozwijać i w pełni, właściwie wykorzystywać trzeba najpierw znaleźć swoje miejsce na ziemi. Następnie z uporem dążyć do obranego celu nie zważając na kłody pod nogami, które złośliwie podkłada los. Zawsze trzeba walczyć o spełnienie marzeń. Książkę czytałam z prawdziwą przyjemnością. Wielowątkowa historia mnie wciągnęła, wzruszyła, urzekła. Co najważniejsze zżyłam się z wszystkimi występującymi w niej bohaterami od Magdy i jej mamy poprzez Teresę i Maurycego po Teodora i Anielę. Kończąc lekturę, cieszyłam się, że mam pod ręką II tom, bo byłam niezwykle ciekawa, jak dalej potoczą się losy odważnej Magdy i czy zdoła spełnić swoje marzenie o aptece i pomaganiu bliźnim w walce z różnymi nękającymi ich chorobami.
Za możliwość zapoznania się z treścią książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.