Patrzę na leżący przede mną egzemplarz "Baśniarza" i nie mam pojęcia co mam napisać. Czytając różne recenzje zauważam, że nie tylko mnie dosięgnął ten problem. Bo o "Baśniarzu" ciężko jest pisać. Jego trzeba przeczytać.
„Ale za słowami czyhała ciemność, ciemność jaka panuje we wszystkich baśniach. Dopiero później, dużo później, zbyt późno zrozumie, że ta baśń była śmiertelnie niebezpieczna.”
Akcja powieści toczy się dwutorowo: świat rzeczywisty, realny, w którym żyją bohaterowie przeplata się ze światem wykreowanym przez Abla, baśnią, którą snuje przez kolejne strony. Jednak granica między dwoma światami jest naprawdę bardzo cienka...
Wszystko zaczęło się od szmacianej lalki o niebieskich oczach, ubranej w sukienkę w kwiatki, "niemal wypłowiałe, jakby pochodziły z zaginionego ogrodu, którego istnienia można było się tylko domyślać", którą Anna Leemann znalazła pod szkolną ławką. Jej dotychczas ułożone, w pełni zaplanowane życie w "mydlanej bańce" przechodzi radykalną zmianę. Muzyka przestaje być najważniejsza, a studia w Anglii nie są już takim dobrym pomysłem. Teraz ważne jest tylko to, aby baśń dobrze się skończyła.
I tutaj należy poznać Abla Tannatka - "polskiego handlarza pasmanterią", dealera narkotyków, wagarowicza, uosobienie zła. Jednak bohater ma jeszcze drugą twarz - troskliwego brata, baśniarza, który stara się uchronić sześcioletnią Michi przed czyhającym za rogiem złem. To właśnie to oblicze sprawia, że Anna zaczyna żywić coraz cieplejsze uczucia do szkolnego outsidera.
Mała Królowa ucieka z tonącej wyspy i odtąd tuła się po morzach w poszukiwaniu stałego lądu. Z czasem do załogi statku dołącza coraz więcej postaci, które starają się uchronić diamentowe serce Małej Królowej przed tymi, którzy chcą je wykraść. Anna zaczyna podejrzewać, że baśń znajduje swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości, występujące tam postacie mają swoich odpowiedników, a Mała Królowa to nikt inny, jak sama Michi. Ale w którym miejscu kończy się fantastyczny świat wykreowany przez Abla, a gdzie zaczyna rzeczywistość? Granica coraz bardziej się rozmywa, a baśń momentami jest brutalna, naznaczona śmiercią ciemnych charakterów. Sytuacja komplikuję się, gdy w realnym świecie zostają zamordowane ich pierwowzory. Czy to możliwe, aby Abel, który tak czule opiekuje się siostrzyczką, był jednocześnie mordercą? "Co jeśli właśnie całuję mordercę?"
"Anna i Abel - historia miłości, rozwiewająca wszelkie wątpliwości" - głosi napis na okładce. Jest on wyjątkowo mylny, bowiem "Baśniarz" to historia miłosna w zaledwie 10%. W dodatku nie jest to miłość jaką znamy z komedii romantycznych. Warto się zastanowić, czy w ogóle można o niej mówić przez pryzmat uczuć jakimi darzą się Anna i Abel. Powieść przede wszystkim traktuje o ludzkich dramatach, niezwykle trudnych wyborach przed jakimi staje dorastająca osoba, a także o ogromnej miłości brata do siostry, który jest w stanie sięgnąć dna, aby tylko ją uchronić. Nastrój jaki panuje w na kartach "Baśniarza" jest tajemniczy, mroczny, a czytelnik nie ma pojęcia czego może się spodziewać na kolejnej stronie. Mimo tego, że baśń Abla dawkowana jest czytelnikowi stopniowo, a akcja nie obfituje w nagłe zwroty, to książka trzyma w napięciu do samego końca, a my, podobnie jak Anna chcemy poznać zakończenie historii i żywimy wielką nadzieję, że będzie ono szczęśliwe.
Autorka spisała się na medal, kreując swoich bohaterów. Choć nie zawsze zgadzamy się z ich wyborami (a mogę Was zapewnić, że nie zabraknie takich momentów), to rozumiemy, co nimi kieruje, ich decyzje pozostają usprawiedliwione. Nietrudno zgadnąć, że najbardziej przejmującą i intrygującą postacią jest Abel Tannatek, chłopiec o dwóch twarzach. Z jednej strony outsider, dealer, z drugiej opiekuńczy i łagodny brat. Wzbudza on naprawdę wiele emocji, od strachu, przez szacunek, aż po współczucie. A Michi? Mała, urocza i niewinna sześciolatka, uwielbiająca kakao. Jej postać urzeka i rozczula, nie można nie pokochać tej słodkiej, radosnej, ale bardzo nieświadomej życia dziewczynki.
"Czasami powinno się pomyśleć o śmierci - powiedział. Większość ludzi za mało o tym myśli. A potem, kiedy śmierć do nich przychodzi, jest już za późno. Wtedy nie mają już czasu na rozmyślania..."
"Baśniarz" zdecydowanie nie należy do lekkich i przyjemnych powieści. Wręcz przeciwnie - przytłacza, skłania do głębokich refleksji, a nawet zasmuca. Nie znaczy to jednak, że nie jest to książka godna polecenia. Antonia Michaelis stworzyła coś nietuzinkowego, oryginalnego. Niewiele takich pozycji można dziś spotkać na półkach w księgarniach, jednak należy się do lektury odpowiednio nastawić. Jeśli więc ktoś oczekuje znaleźć tutaj historię miłosną z problemami w tle, to na pewno będzie rozczarowany. Bo jest dokładnie na odwrót - to miłość jest tutaj tłem, prym wiedzie Abel i jego nieustanne próby uchronienia Małej Królowej i jej diamentowego serca, co wymaga z jego strony ogromnego poświęcenia. Dla mnie "Baśniarz" był niezwykłym przeżyciem i wiem, że długo się nie otrząsnę, a baśń o zielonym statku z żółtym sterem na długo zagości w mojej pamięci. Polecam tę pozycję wszystkim, którzy są gotowi zetknąć się z brutalną rzeczywistością, gdzie tak zwany Amerykański Sen na zawsze pozostanie tylko marzeniem...
Za możliwość poznania fascynującej baśni dziękuję portalowi Sztukater.pl.
- Co ci leży na sercu?
- Nic - odpowiedziała i po chwili dodała: - Świat.
(...)
- Tak - odparł Magnus. - Tak wyglądasz, jakby świat leżał ci na sercu."