Czy w ostatnim czasie mieliście okazję przeczytać książkę, która totalnie was rozczarowała?
Dla mnie taką właśnie publikacją okazało się "Text Appeal" autorstwa Amber Roberts.
Przed planowanym wyjazdem nad morze długo zastanawiałam się nad wyborem lektury, która umili mi długą podróż pociągiem. Szukałam lekkiej, zabawnej i przede wszystkim niezbyt długiej książki, która sprawi, że czas minie szybko i przyjemnie. I faktycznie, po przeczytaniu opisu historii Lark i Toby'ego uwierzyłam w to, że znalazłam lekturę idealną. Niestety dość szybko zorientowałam się, jak bardzo się pomyliłam.
Bardzo lubię historię z motywem friends to lovers oraz te, w których kobiety pokazują, że wcale nie są gorsze od mężczyzn i mogą z powodzeniem pracować w branżach przez nich zdominowanych. I faktycznie, na początku książki autorka wykreowała Lark właśnie na taką kobietę, która każdego dnia udowadniała, że dzięki swojej wiedzy i determinacji może pracować jako programistka. I chociaż przez większość czasu musiała mierzyć się zarówno z dyskryminacją, jak i głupimi docinkami ze strony swoich współpracowników, znosiła to, ponieważ robiła, to co kocha. Niestety, kiedy wreszcie dostała szansę, aby zrobić przełomowy krok w swojej karierze, los postanowił dać jej niezłego kopa w tyłek, który okazał się doskonałym pretekstem, aby jej przełożony wyrzucił ją z pracy.
I właśnie tu właśnie pojawiły się schody — główna bohaterka musiała znaleźć nowe źródło utrzymania, a autorka musiała w jakiś sposób połączyć ze sobą Lark i Toby'ego, co w mojej ocenie totalnie jej nie wyszło.
Główny problem stworzonej przez Amber Roberts historii jest taki, że pomimo iż główni bohaterowie są przyjaciółmi, scen, w których pojawia się Toby, jest jak na lekarstwo, przez co zupełnie nie czułam między nimi chemii i szczerze powiedziawszy w pewnym momencie, ciężko mi było postrzegać ich jako przyjaciół. W mojej ocenie było między nimi zbyt wiele tajemnic i niedomówień, przez co zupełnie nie czułam tej magii, która powinna pojawić się w przypadku wątku friends to lovers.
Drugą rzeczą, która również nie przypadła mi do gustu, była nowa praca Lark. Chociaż jej początki w nowej profesji były bardzo obiecujące, miałam wrażenie, że autorka nie do końca ma pomysł, jak pociągnąć ten wątek. Dla mnie ten motyw był za bardzo rozwleczony w czasie i w pewnym momencie zrobił się zwyczajnie nudny, przez co wydawało mi się, że moja podróż pociągiem trwała dwa razy dłużej, co ostatecznie doprowadziło do tego, że zaczęłam czytać inną książkę, aby nie zasnąć.