Komentarz francuskiego czytelnika „Ludzkiej miłości”:
„Po lekturze pańskiej książki stałem się innym człowiekiem. Dziękuję”
Andreї Makine jest autorem cenionym we Francji, gdzie wydał do tej pory kilkanaście książek, a za powieść „Francuski testament” otrzymał prestiżową Nagrodę Goncourtów. W Polsce do tej pory ukazały się następujące pozycje: „Francuski testament”, „Zbrodnia Olgi Arbeliny”, „Rzeka miłości”, „Requiem dla Wschodu” i „Muzyka życia”
Urodził się w 1957 roku w Rosji, na Syberii, ale od 1987 roku przebywa na emigracji i pisze swoje książki po francusku. W 2006 powstała powieść „Ludzka miłość”, którą we wrześniu wyda w Polsce Wydawnictwo Akcent. Książka niezwykła, taka, którą trzeba przeczytać. Nie jest to łatwa lektura, bo opowiada o ludzkim cierpieniu bez metafor i upiększania. Sprawiła mi ból, ale przyniosła i oczyszczenie. I nadzieję. I wiarę w to, że miłość jest najważniejsza. Zawsze. Tylko miłość może uratować człowieka przed nim samym.
„Odgadywałem, że wiara w tę miłość jest ostatnią wiarą w moim życiu – wiarą, poza którą nic tu na ziemi nie miałoby sensu.”
Narrator – pisarz wraca po latach do Afryki, aby wziąć udział w konferencji poświęconej jej trwałemu rozwojowi. Był tu wiele lat wcześniej w zupełnie innych okolicznościach. W latach siedemdziesiątych XX wieku trwała wojna wyzwoleńcza w Angoli, a Rosjanie wspomagali Ludowy Ruch Wyzwolenia Angoli (Movimento Popular de Libertação de Angola - MPLA). Został wtedy uwięziony z dwoma innymi mężczyznami. Jednym z nich był Eliasz Almeida, główny bohater powieści. Leżał skrępowany drutem, pobity, z ranami, w których lęgło się już robactwo, na podłodze prowizorycznego więzienia. Rosjanin, mając go za martwego, przeszukał jego kieszenie w nadziei na znalezienie czegoś, co byłoby pomocne w ucieczce. Znalazł piękne wieczne pióro, niestety bez atramentu. Wtedy usłyszał cichy szept. Afrykańczyk prosił go po rosyjsku o zapamiętanie pewnego adresu. Tam w środku dżungli, w spiekocie wymówił nazwę wioski sąsiadującej z rodzinną miejscowością narratora położoną na Syberii. Opowiedział mu też historię swojego życia i miłości odnalezionej w Rosji. Ta opowieść zostanie później spisana przez Rosjanina podarowanym mu przez współwięźnia wiecznym piórem. Jedna więzienna noc związała ich ze sobą na zawsze.
Eliasz już jako dziecko wciągnięty został w bezwzględne tryby historii. Patrzył na śmierć najbliższych, zrodziło się w nim wtedy poczucie niesprawiedliwości, pragnienie walki o lepszy świat. Na ten podatny grunt młodzieńczej niezgody na zło trafiły idee rewolucyjne. Chłopiec był zafascynowany najpierw ojcem bojownikiem o wolność, potem spotkanym w partyzanckim oddziale Kubańczykiem Ernesto (Che Guevara). Jednak szybko zauważył różnicę między głoszonymi ideałami a rzeczywistością. Ci, którzy mieli ludowi przynieść godne życie, dopuszczali się najobrzydliwszych zbrodni. W szale zwycięstwa, gwałcili, mordowali, niszczyli wszystko, co znalazło się na ich drodze. Przywódcy rewolucyjni tak naprawdę gardzili prostym ludem, który chcieli podobno wyzwolić i uszczęśliwić. Eliasza ogarniały coraz częściej wątpliwości. Poszukując swojej drogi, wyjechał na Kubę, potem do ZSRR. Nie znalazł nigdzie dowodu na to, że rewolucja niosła dobro. Na pewno nie tym, w których imieniu została wywoływana. Górnolotne idee nie miały odzwierciedlenia w czynach.
„No bo czemuż służą rewolucyjne podrygi, jeśli nie zmieniają radykalnie naszego sposobu rozumienia i kochania naszych bliźnich?”
Cierpienie niewinnych ludzi, krzywda najsłabszych, bezbronnych to wynik zbrojnych rewolucji wywołanych w szczytnych celach. Zło zastąpiło zło. Niegdysiejsi bojownicy, marzący o wolności, stali się oprawcami. Z wojny wyzwoleńczej przeciw Portugalczykom, Angola wpadła w wojnę bratobójczą, która trwała długie lata. W sąsiednich krajach sytuacja wyglądała podobnie. Afryka pozostawiona samej sobie, po uprzednim szarpaniu jej we wszystkie strony przez supermocarstwa, spłynęła krwią.
„ Ćwiartowano ten kontynent jak na dawnej fotografii, którą widziałem w książce, gdy byłem dzieckiem – podzielony na kawałki słoń. Tu głowa, tu trąba, tam korpus, łapy…”
W Moskwie Almeida spotkał Annę, rosyjską studentkę. Ona zabrała go w miejsce, gdzie doświadczył szczęścia po raz pierwszy od momentu, gdy odczuwał je wtulony w ciepłe ramiona matki. Odkrył, że szczęście nie jest związane ze stanem posiadania, że można kochać i żyć godnie nie dzięki sprzyjającym okolicznościom, ale mimo wszystko.
Nie ma ucieczki, nie ma cudownej recepty. Jest jedynie wieczna niezgoda na zło w każdej jego postaci i jest miłość, która, nawet w najgorszych chwilach, nie pozwoli upaść. Proste, na pozór naiwne i banalne, ale głęboko humanistyczne spojrzenie. Nie ma nic ważniejszego niż miłość do drugiego człowieka.
„ Zrozumiałem także, dlaczego miłość zwraca światu jego doniosłość, bez której bylibyśmy jak insekty spieszące się, by zaspokoić żądzę, gryźć, umierać…”
Ta książka jest cała zbudowana z obrazów, które pozostają przed oczami czytelnika jeszcze długo po skończeniu lektury. Obraz dołu w ziemi z ciałami zgwałconej kobiety i przytulonego do niej chłopca w masce gazowej. Ciemna skóra umierającej matki i biała kość obojczyka złamanego butem żołnierza. Obraz tej samej matki tulącej swojego synka w ciepłych, bezpiecznych ramionach. Obraz Anny pochylającej się nad pobitym Eliaszem. Szara suknia Anny pachnąca mrozem. Bezkres Syberii, jedynego miejsca na świecie, gdzie odnalazł szczęście. Pośród śniegu, zimna i surowej przyrody młody Murzyn z Angoli nagle poczuł się na swoim miejscu. To obrazy, których nie mogę wyrzucić z pamięci.
Zestawienie okrucieństw wojny, podłości ludzkich zachowań, niezależnych od stanu posiadania i pochodzenia, z wiarą w miłość, jako jedyny ratunek dla człowieka, jest zaskakujące, ale tak umiejętnie zrobione, że Andreї Makine nie popada w ckliwość. Autora nie kusi moralizatorstwo, nie epatuje opisami zbrodni, po prostu opowiada. O miłości Eliasza do Anny pisze tak, jak powinno się pisać o prawdziwym, wielkim, trudnym uczuciu - bez zadęcia, bez banałów.
„Ludzka miłość’ pozostawiła mnie z taką dozą wrażeń, że trudno ubrać je we właściwe słowa. Wszystko, co próbuję napisać o tej książce, nie oddaje w pełni tego, co jest w niej zawarte. Trzeba po nią sięgnąć, bo to mocna i mądra powieść o godności ludzkiej w chwilach próby. Piękna w swej prostocie, pokorze i szacunku dla człowieka. Ale też wstrząsająca czytelnikiem do głębi, trudna, pełna szokujących obrazów, które sprawiają prawdziwy ból. Nie często zdarza mi się tak zaangażować emocjonalnie w czytany tekst, ale w tym przypadku poddałam się całkowicie jego poruszającemu pięknu i mam nadzieję, że nie będę w swych odczuciach odosobniona.