Idąc za ciosem, po przeczytaniu pierwszej części cyklu Kamienie Miami, sięgnęłam po drugą, czyli "Amethyst. Of course, sir".
Czy była to słuszna decyzja?
Pewnie, że tak! I mało tego, cieszę się, że zaczęłam czytać ten cykl tak późno, ponieważ nie wiem, jak przeżyłabym tak długie wyczekiwanie na drugi tom historii Veriny i Zeny, których dosłownie pokochałam całym sercem!
Na szczęście premiera drugiej części już za niespełna 20 dni, więc tyle jakoś wytrzymam! Choć muszę przyznać, że będzie naprawdę ciężko! I gdy tylko dostanę ją w swoje ręce, najpewniej rzucę aktualnie czytaną książkę, aby dowiedzieć się, co było dalej!
Oczywiście nie mogę powiedzieć, że książka jest dla wszystkich, i że zachwyci każdego czytelnika, ponieważ jest dość specyficzna. Znajduje się w niej bardzo dużo scen erotycznych, więc jeżeli ktoś nie lubi tego typu literatury, to pewnie nie zachwyci się nią tak, jak ja!
Jednak jeżeli ktoś nie ma nic przeciwko, to nie może przejść obojętnie obok tej publikacji!
Verina Berry, przez przyjaciół zwana Rin, to urocza i pełna życia młoda kobieta, której los zdecydowanie nie rozpieszcza. Dziewczyna pracuje ponad swoje siły, aby za wszelką cenę spełnić jedyne marzenie, jakie posiada. Verina chce uciec od uzależnionych od hazardu rodziców, którzy znęcają się nad nią zarówno psychicznie, jak i fizycznie, nie przejmując się jej chorobą - cukrzycą.
Pewnego dnia los stawia na jej drodze Zenę - przystojnego, choć z całą pewnością niebezpiecznego mężczyznę, który ma dla niej dość śmiałą propozycję. Jego oferta jest bardzo hojna. Zena chce uwolnić ją od rodzinnego koszmaru, jednak cena za wolność jest niezwykle wysoka, bowiem Rin ma oddać mu całą siebie.
Oszołomiona dziewczyna z początku jest zaszokowana i oburzona jego propozycją, ale Zena daje jej czas na zastanowienie. Gdy po powrocie do domu Rin po raz kolejny staje się ofiarą przemocy, wie, że nie ma się nad czym zastanawiać i prędko zgadza się na układ ze swoim nowym szefem.
Umowa, którą podpisali, pozwoliła Verinie poznać siebie, nauczyć się nowych rzeczy oraz przezwyciężać swoje najgłębiej skrywane lęki.
Historia była zupełnie inna od tej przedstawionej w "Emerald", więc trudno mi w ostatecznym rozrachunku stwierdzić, która podobała mi się bardziej. Jednak jestem przekonana, że Verina i Valeria świetnie by się dogadały!
Na uwagę zasługują również postacie drugoplanowe! Ron (autorka odczarowała to imię, bo tak strasznie nie lubię tego z Harry'ego Pottera), Flynn i mały Elie. Mam nadzieję, że nie zabraknie ich również w kolejnym tomie, do którego premiery z niecierpliwością odliczam dni.