W sennym i spokojnym miasteczku dwadzieścia pięć lat temu doszło do makabrycznej zbrodni o charakterze rytualnym. Sprawcami byli nastolatkowie, jeden z nich - Charlie - bezpowrotnie zaginął. Nikt nie wie czy żyje czy być może zginął?
Paul Adams po latach nieobecności wraca do Gritten Wood. Matka jest chora i postanawia ją odwiedzić. Wraz z nim wracają demony przeszłości, które nie dają mu spokoju. Nie ma chwili wytchnienia, wspomnienia sprzed wielu lat oplatają jego umysł i nie pozwalają się wyzwolić ze swoich pęt. Okazuje się, że Paul znał zarówno Charliego, jak i jego ofiarę. A na dodatek w miesteczku dochodzi do podobnych mordów, jak ten z mrocznej przeszłości. Czyżby sprawca, Charlie jednak żył i daje o sobie znać? Nie pozwala się zapomnieć? Podobieństwo morderstw jest ogromne. Przekonajmy się, czy mamy się obawiać grasującego na wolności mordercy czy być może pojawili się jego naśladowcy …
Nie znam wcześniejszej twórczości autora więc nie mogę się odnieść do szeroko reklamowanego „Szeptacza”. Mogę wyrazić swoje skromne zdanie na temat tej lektury.
Cóż, atmosfera grozy i napięcia pojawia się od pierwszej strony. Potęguje ją dodatkowo charakter morderstw, tajemniczy klimat i nie dająca czytelnikowi spokoju obecność niewidzialnego i budzącego strach Czerwonorękiego. Ta świadomość, że jest obok ktoś, kogo trzeba się obawiać, kogo nie widzimy, nie daje nawet chwili spokoju, strach odłożyć książkę na półkę. Akcja trzyma w napięciu, budzi zmysły i nie pozwala im się uspokoić. Nadciągające fale niepokoju i niepewności są gorsze nawet od widoku krwi. Trudno jest się oswoić z czymś, czego nie możemy dotknąć czy zobaczyć, a co widzi nas … Żaden z bohaterów powieści się nie wyróżniał w szczególny sposób, tak aby na dłużej pozostał w pamięci. Owszem, jesteśmy cichymi świadkami wewnętrznych rozterek bohaterów, ale nie są to przeżycia, które się do nas przebijają i zmuszają nas do „walki” z nimi, nie zakorzenią się w naszym umysłach ani nie pozostawią po sobie śladu.
Nie mogę powiedzieć, że ten thriller zwalił mnie z nóg, nic takiego nie miało miejsca. Na pewno spełnił swoją rolę, trzymał mnie w napięciu i potęgował strach, ale nie mogę powiedzieć, że to najlepszy thriller tego roku, jaki czytałam. Wiele innych przewinęło się przez moje „oczy”, godnych większej uwagi i polecenia, a nie mających takiej reklamy, jak ten.
To jest moje subiektywne zdanie, ciekawa jestem, czy się ze mną zgadzacie. Często jest tak, że po sukcesie ostatniej książki danego autora, wszyscy uważają, że ta kolejna będzie jeszcze lepsza. Nie wiem czy ta była, ale mnie nie zachwyciła ani na dłużej nie została w moich wspomnieniach.
Jeżeli oczekujecie napięcia, klimatu grozy i niepewności, to ta powieść jest dla was. Nie liczcie nie zadziwiające czy zaskakujące zwroty akcji, na szybie i niepowtarzalne tempo, to nie w tej lekturze. Może następnym razem autor nas tym wszystkim zaskoczy.
Myślę jednak, że warto po nią sięgnąć, aby się przekonać, czy odniesie większy sukces niż sławny „Szeptacz”.