Tytuł oryginału brzmi 'How to Catch a Russian Spy. The True Story of an American Civilian Turned Double Agent'. Książkę przetłumaczył Mariusz Gądek. Jak widać, oba tytuły są inne, w szczególe, ale zmienia to wymowę całości. W oryginalnym tytule jest 'amerykański cywil', zaś w polskim tłumaczeniu mamy 'zwykły chłopak'. Amerykański oryginał zapowiada więc książkę o udziale amerykańskiego cywila w schwytaniu agenta rosyjskiego wywiadu, zaś polskie tłumaczenie sugeruje sensacyjną powieść mrożącą krew w żyłach o zwykłym chłopcu, który stał się kimś w rodzaju Bonda. Przynajmniej ja takie miałam nadzieje.... I się zawiodłam. Okazało się, że miarodajny jest tytuł oryginalny.
Książka jest autobiografią Naveeda Jamali, chłopca o pochodzeniu francusko-pakistańskim, Amerykaninem w drugim pokoleniu, o tym jak spełnił swoje marzenie, żeby zostać oficerem armii USA.Żeby to osiągnąć, musi on wykazać się przed komisją rekrutacyjną. A że jego rodzice posiadają firmę 'Books&Research', której klientem bywają również rosyjscy-postradzieccy agenci, to umyślił on sobie, że oszuka on tego agenta, i że zostanie szpiegiem, podwójnym agentem. Co zamyślił, to i zrobił. Osiągnął cel, był z tego bardzo dumny, co opisał w ostatnim rozdziale (tę satysfakcję) i uważał, że prawie że zbawił swój kraj. Tylko że dla czytelnika akcja była nudna. Polegała ona tym, iż Naveed i Oleg spotykali się i wymieniali się dokumentami i książkami. Moje 'surfowanie' w internecie w piątkowy poranek ma w sobie więcej zaskoczenia, 'suspensu' niż misja Naveeda. On mówi wprawdzie, ze bycie szpiegiem nie przypomina filmów z Bondem ani książek Le Carre, ale żeby aż tak to było monotonne? W dodatku Amerykaninowi brakuje polotu i słowiańskiej fantazji. Oleg był znacznie ciekawszy.
Ale książkę napisał praktyczny Amerykanin, zaangażował w to wiele osób, co opisał w 3 stronach posłowia, więc po coś to napisał.
I wiem. Cały wieczór nad tym myślałam.
Po pierwsze, książka ma za cel pokazanie przeciętnemu Amerykaninowi, iż Rosja po upadku ZSRR wciąż działa wywiadowczo!
Po drugie, książka pokazuje, iż współczesny wywiad opiera się na informacji i dezinformacji oraz pokazuje jak wiele wywiad może wydobyć z internetu i rozmaitych baz danych. To ważna myśl i ostrzeżenie dla nas, żeby uważać co klikamy i co wrzucamy.
A ja, jak to ja odnalazłam w tej książce wiele fascynujących rzeczy, ale nie to, o co chciał powiedzieć autor.
Ja odnalazłam w tej książce opis mentalności amerykańskiej. Książka znacznie lepiej pokazuje samozadowolenie Amerykanina niż wiele poradników coachingu. Nasz Naveed bowiem od dzieciństwa nie odznaczał się ani zdolnościami, ani ambicjami. Zainteresowania - to głupie filmy i samochody - szybkie. Jedynym ciekawym zainteresowaniem, które mi się spodobało, był film 'Gliniarz i prokurator', bo już 'Mission impossible' i Toma Criusa, którego co rusz cytuje, nie znoszę, i nie widzę tej osławionej przystojności. Drugie wartościowe zainteresowanie Naveeda to żona, wspaniała kobieta.
Nie podchodził do egzaminów, zmieniał szkoły, leserował, ale w końcu wylądował jak pracownik intormatyczny Harvardu. I cała zasługa w tym jest chyba jego rodziców oraz żony. Potem obmyślił sobi fortel z agentem i to przeprowadził. W całej tej sprawie bardziej rozumiałam mentalność i zachowanie Rosjanina Olega niż jego, Naveeda, którego głupia pewność siebie i kompletnie niewidzenie swojej śmieszności, mnie drażniło. A jego drażniło zachowanie Olega: a to że wziął darmowe książki w ilości większej niż jedna (ja też bym to zrobiła), a to że jadał w fast-foodach (i ja bym tak jadła), a to że w klubie Hooters zwrócił uwagę na czarnoskórą kelnerkę i się uśmiechnął na jej widok. I w ogóle Naveed traktuje Olega jak dzikusa z puszczy. Boi się tylko jego odporności na alkohol. Również stereotyp, ale jemu wolno.
A Oleg miał rodzinę, żonę i dziecko, cenił Boże Narodzenie, i w tym celu jeździł przez pół świata, żeby się spotkać z rodziną, przeżył służbę w radzieckiej-rosyjskiej armii i w ogóle miał w sobie wiele ułańskiej fantazji.
Jako Polkę raziło mnie też to bezbrzeżne zaufanie Naveeda do ochroniarzy, policji i FBI. Że uczciwi, ze nie zabiorą pieniędzy, że oddadzą, że pokwitowanie znaczy coś więcej niż świstek. Z drugiej strony raziło mnie jego zdziwienie, ze FBI chciało obejrzeć jego komputer i zobaczyć 'jego prywatne' dane.
Ponoć to nasza cecha narodowa, nieufność i rezygnacja. Ta książka pokazała mi, że to prawda.
I jakieś było moje zdumienie, gdy się okazało, ze Naveedowi udało się wszystko. I akcja wywiadowcza, i dostanie się do Marynarki USA. Widocznie tak trzeba robić: cieszyć się tym kim jesteśmy, nie przyjmować do wiadomości własnych porażek, niedociągnięć i słabości.
Ale żeby stać się kimś takim trzeba być Amerykaninem dopiero w drugim pokoleniu.
I ta książka to pokazuje nam: że bardziej rozumiemy Rosjanina niż Amerykanina.