„- (…)A szczęście jest tam, gdzie je widzimy. To naturalne, że naszym uczuciom towarzyszy strach. Czujemy go, gdy kochamy, nienawidzimy, gdy cierpimy i gdy się cieszymy. Nie da się od niego uciec, dlatego trzeba go zaakceptować.”*
Często jest tak, że mimo pozornego szczęścia czujesz, że czegoś ci brak, że jakiś element puzzli twojego życia nie pasuje do całej reszty. Nie jesteś jednak w stanie określić co jest nie tak. Masz rodzinę, która cię kocha, przyjaciół, pracę i pasję sprawiającą wielką radość. Wszystko jednak się zmienia i nabiera sensy gdy okazuje się, że ukrywano przed tobą pewną tajemnicę. Po jej odkryciu musisz zastanowić się nad tym co tak naprawdę się liczy i czy warto przewracać sobie życie do góry nogami.
Zuzanna jest dwudziestoośmioletnią, samotną matką, ponieważ ojciec dziecka zginął w tragicznym wypadku. Kobieta nie załamała się właśnie ze względu na synka. Pracuje, a w wolnych chwilach maluje dla siebie. Wielkim oparciem w trudnych chwilach są dla niej rodzice i ukochana ciotka. Niestety ta druga nagle umiera i gdy Zuza udaje się na pogrzeb zaczepia ją rzekomy przyjaciel jej ojca, problem w tym, że ten go nie pamięta. Kobiecie nie daje to spokoju i postanawia na własną rękę przeprowadzić małe, prywatne śledztwo. Jego efekt doprowadza ją do tajemnicy ukrywanej przez rodziców, ojciec, który ją wychował i cały czas udowadniał jaka bardzo ją kocha okazuje się nie być biologicznym rodzicem. Zuza postanawia odnaleźć biologicznego ojca i odkryć czemu zostawił ją i matkę. W między czasie w jej życiu pojawia się dwóch mężczyzn, którzy zabiegają o jej względy, a z czasem okazuje się też, że przez splot wydarzeń będą mieli coś wspólnego z tym kogo poszukuje. Jakie będą wyniki jej poszukiwań i co wspólnego z tym wszystkim mają Aleksander i Maks?
Kolejny debiut na moim koncie zaliczony i do tego polskiej pisarki. Gdy zobaczyłam zapowiedz tej książki wiedziałam, że będzie to coś co mi się spodoba, a fakt, że jest to pierwsza książka Iwony Grodzkiej-Górnik tylko potęgował mój apetyt na nią. Z niewiadomych mi powodów nie zabrałam się za nią od razu i niestety musiała poczekać na swoją kolej. Jakie są moje wrażenia po zapoznaniu się z tą pozycją?
„W niebie na agrafce” jest książką obok, której nie da się obojętnie przejść. Porusza ona tematy, które mogą być bliskie potencjalnemu czytelnikowi. Główna bohaterka od zawsze czuła, że jej pasja do malowania nie wzięła się z niczego, że to ma jakiś głębszy sens, ale będąc kochaną przez rodziców niczego nie podejrzewała. Do czasu. Teraz musi zmierzyć się z prawdą i zastanowić się nad tym kto jest dla niej prawdziwym ojcem. Biologiczny, który zostawił ją i matkę czy ten, który był zawsze przy niej gdy go potrzebowała i okazywał jej miłość? Kobieta czuje się zraniona i pogubiona, podejrzewa, że gdyby nie przypadek nigdy nie dowiedziałaby się o prawdzie. Drugą poruszaną sprawą jest utrata bliskiej osoby i to jak radzi sobie z tym bohaterka. Po utracie ukochanego nie chce wiązać się z nikim innym, bo uważa, że w ten sposób zdradzi jego pamięć, ale i boi się ponownego cierpienia.
Iwona Grodzka-Górnik bardzo ciekawie opisała stan emocjonalny głównej bohaterki, ale nie poprzestała tylko na tym. Fabuła powieści zawiera w sobie różne wątki, jedne ważniejsze, drugie mniej, ale jako całokształt prezentuje się bardzo ciekawie. Obok wydarzeń, które namieszały w życiu Zuzy mogłam zaobserwować jej codzienność, poznać przyjaciół i więzi ich łączące, kolegów z pracy i jak sobie radziła w zawodzie, który wykonywała. Spodobało mi się to, że powieściopisarka nie skupiła się tylko na samy problemie i nie rozwiązał się on jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Bohaterka nie rzuciła wszystkie by rozwiązać problem, ale też żyła codziennością.
Książka to od początku mnie wciągnęła i zaabsorbowała. Już na pierwszych stronach dało się wyczuć ogrom emocji jakie autorka starała się przekazać. A do tego nie zabrakło akcji, która toczyła się w swoim rytmie, na przemian przyspieszając i zwalniając. Ale nawet wtedy nie czułam znużenia i zniecierpliwienia, że coś się wlecze. Wszystko wydawało się być tak jak powinno. Cała historia jest opisana w sposób lekki i przyjemny, łatwo było się wczuć w wydarzenia, które się akurat działy gdyż po części mogłyby i wydarzyć się mi. Do tego Zuza jest osobą, której nie dałoby się nie polubić, dlatego naturalnym biegiem rzeczy było, że zżyłam się z nią i kibicowałam temu by wszystko było po jej myśli. Nie raz zastanawiałam się co ja bym zrobiła na jej miejscu i czasem postąpiłabym jak ona, a czasem całkiem inaczej.
Debiutancką powieść Iwony Grodzkiej-Górnik mogę polecić wszystkim, którzy lubią powieści obyczajowe z nutką romansu i kryminału. Autorka stworzyła historię, którą czyta się szybko i przyjemnie dzięki lekkiemu i barwnemu pióru. Znajdziecie tu wszystko: miłość, tajemnicę, nutkę grozy, poszukiwanie tożsamości oraz wiele więcej. Z pewnością sięgnę po inne książki tej autorki jeśli tylko zostaną wydane.
*str. 203