Po serię Wampiry z Morganville sięgnąć chciałam już dawno. Ale jakoś tak się układało, że albo nie miałam czasu, albo inne książki zwracały moją uwagę. W końcu, zdecydowałam że nie będę jej wypożyczała z biblioteki - nie wiedziałam czy miesiąc starczy mi na przeczytanie(no cóż, spodziewałam się że może być przereklamowana, a i z czasem nie najlepiej). Tak więc trafiłam na ebooka, i oto i on. No ale oczywiście nie czytałam jej miesiąc, bo... połknęłam ją, ot tak. No cóż, zapewne to wielka zasługa autorki, którą bardzo polubiłam już po serii Czas Wygnania(Wyklęta, Nieznana, Niewidzialna). Uwielbiam jej styl pisania, nagłe zwroty których u niej pełno, i ogólnie łatwość czytania jej książek, ale o tym może później.
A o czym jest cała Księga I? Hmm...
Szesnastoletnia Claire z powodu swoich osiągnięć w nauce, wcześniej kończy szkołę, i udaje się na studia do Morganville. Poznaje tam Monicę, i jej koleżanki(właściwie to Monicę znają wszyscy), i rozpoczyna się pierwsze, poważne piekło w jej życiu. Poza tym, dom w którym Claire mieszka, skrywa wiele tajemnic. Mieszkańcy - również. Ale w imię przyjaźni, a nawet miłości, młodzi ludzie zrobią dla siebie wiele. Ale to nie wszystko... Miasto rządzi się dość dziwnymi prawami, a zaginięcia nastolatek mieszkających w akademiku, to nic takiego - nie trzeba przecież tego rozgłaszać. Tak, Morganville jest na prawdę wampirzym miastem! Więc pamiętajcie, aby nie wychodzić po zmroku, jeśli nie macie Ochrony! ;)
„- Musisz zawołać „debeściak”, jeśli chcesz siedzieć obok kierowcy. - Ale nikogo innego tu… - Ja tylko ci mówię, przyzwyczaj się do tej myśli, bo gdyby tu był Shane, już by sobie zaklepał miejsce, a ty siedziałabyś z tyłu. - Hm… - Claire pomyślała, że to głupie, ale spróbowała: - Debeściak? - Jeszcze to poćwicz. Tu się trzeba śpieszyć z palcem na spuście.”
Postacie, charaktery, bohaterzy. Mój ulubiony temat jeśli chodzi o recenzowanie powieści. I w tej również, nie zabrakło ciekawych osób. Choć trochę wkurzało mnie przedstawienie Claire(niby taka błyskotliwa i inteligentna, a jak przyjdzie co do czego to nie ma żadnych pomysłów), to reszta ciekawa. Michael, najpoważniejszy, odpowiedzialny i pomysłowy, zupełnie kontrastował ze swoim współlokatorem, niezwykle pociągającym młodzieńcem o imieniu Shane. I jeszcze Eve... (Często powtarzane przez nią zdanie " A ugryź mnie!", to jeden z moich ulubionych cytatów :D) Stylem gotka, a w środku krucha osóbka, niezwykle wrażliwa. Wszyscy razem się świetnie uzupełniają, tworząc całkiem fajną paczkę.
Podchodząc do tej książki, w sumie sama nie wiedziałam czego się spodziewać. Bałam się(mimo szacunku i podziwu jakim darzę autorkę), że będzie to słaba, tandetna kopia Zmierzchu. No ale... Jakie szczęście że się myliłam. Dla tych którzy jeszcze nie przeczytali: raczej nie mają ze sobą nic wspólnego, oprócz tego, że obydwie są o wampirach. Moim zdaniem ciekawiej przedstawiona, i w ogóle. I chociaż obydwie lubię, ta seria jak na razie podbiła mój gust czytelniczy o wiele silniej, niż Zmierzch. Teraz kilka innych książek na mnie czeka, ale niebawem i następne części wpadną w me łapki.
I jedynym moim utrapieniem jest okładka... Ehh, obrzydliwa. Niestety jak zdążyłam się zorientować - wszystkie z tej serii utrzymane mniej więcej w takim samym stylu, a więc wszystkim od razu powiem nie.
Aaa, jeszcze jedno zastrzeżenie! Zbyt szybko się czyta! ;)
„A bejsbol lubisz? - spytała. Shane otworzył oczy i przestał głaskać ją po włosach. - Co? - Pierwsza baza - powiedziała. - Już ją zaliczyłeś."
9,5/10