W tym miesiącu wpadł w moje ręce retelling „Pięknej i Bestii”, jednej z moich ukochanych baśni. Nie czytałam wcześniejszych książek autorki, ale po „Zaczytaną i Bestię” z oczywistych powodów musiałam sięgnąć. I jak było?
Rosie Thorne kocha książki. A w szczególności uniwersum Starfield, w którym zaczytywała się jej nieżyjąca od roku mama. Rosie uważa, że jest przegrywem, nic nie idzie jej tak, jak powinno. Nie potrafi napisać wypracowania rekrutacyjnego, traci pracę, do tego beznadziejnie się zakochała. W tajemniczym cosplayerze, którego poznała podczas balu maskowego na ostatnim ExcelsiConie. Spędzili razem jedną wyjątkową noc. Dziewczyna nie poznała nawet jego imienia, a śni o nim od dłuższego czasu. Pewnego dnia goniąc psa, który prawie wpadł pod koła jej samochodu, Rosie trafia do opuszczonego zamku. Okazuje się jednak, że w zamku ktoś mieszka. Przemiły pan i rozpieszczony, arogancki Vance, gwiazda Hollywood i odtwórca filmowej roli antagonisty, generała Sonda, w uwielbianym przez Rosie uniwersum. Drogi Vance’a i Rosie krzyżują się, kiedy dziewczyna wbiega do zamku w poszukiwaniu psa i zamiast niego odnajduje przepiękną bibliotekę z pierwszym wydaniem jej ukochanej serii. Przypadek sprawia, że dziewczyna ląduje z drogocenną książką w basenie i aby za nią zapłacić zaczyna pracę dla Vance’a i jego opiekuna. Jak zakończy się jej spotkanie z gwiazdorem?
Istnieje cały wszechświat, który tylko czeka, żeby opowiedzieć nasze historie.
Jestem zaskoczona, że ta książka podobała mi się tak bardzo. Czytałam na jej temat różne opinie. Niektórzy pisali, że nie odnaleźli powiązań z baśnią, do której miała nawiązywać. Otóż ja je odnalazłam. Po pierwsze zamek i zamieszkujący go złowrogi osobnik. Po drugie wielkoduszna, cudowna Rosie, która w najgorszym potworze potrafi dostrzec człowieka. Brzmi znajomo? Dla mnie aż za bardzo. I właśnie o tym jest ta książka. O odnajdywaniu dobra w każdym człowieku i w każdych okolicznościach. Vance został tymczasowo wygnany z Hollywood i pozbawiony swojego idealnego życia. Życia, na które składały się balangi i przeróżne, zazwyczaj źle kończące się, wybryki. Vance, którego poznajemy na początku książki nie daje się lubić. To rozkapryszony, zapatrzony w siebie dupek, który innych traktuje z góry. Znalazł się w tym zabitym deskami miasteczku nie z własnej woli (narozrabiał i musiał się gdzieś zaszyć, dopóki sprawa nie przycichnie) i tylko czeka na moment, kiedy skończy 18 lat i będzie mógł się z tego miejsca wyrwać. Nie będą mieć nad nim wtedy władzy ani matka, ani ojczym, znany producent filmowy. Vance przebywa w mieście pod opieką Eliasa, swojego ojca chrzestnego. Elias jest odwrotnością Vance’a. Miły dla każdego, usłużny, wspaniałomyślny. Z Rosie dogadują się świetnie. Jednak z młodym aktorem dziewczyna nie potrafi znaleźć wspólnego języka. Albo na siebie warczą, albo się unikają. Aż do pewnego deszczowego dnia.
Jeśli ten rozdział skończy się w tym miejscu, właściwie nie mam nic przeciwko, bo teraz wiem, że mogę ich napisać jeszcze bardzo dużo.
Ta książka jest genialna! Zabawna, urocza, ciepła i bardzo pozytywna. Oraz mega wciągająca. Przeczytałam ją w dwa wieczory, nawet nie zarywając nocy. Błyskawicznie się w tę opowieść wsiąka i zachłannie pochłania kartkę za kartką. Autorka miała świetny pomysł na fabułę i bardzo dobrze ją poprowadziła. Stworzyła historię, w którą bez problemu można uwierzyć. W dodatku będącą istnym rajem dla książkoholików (ach te nawiązania do wspaniałych opowieści <3). Mało tego, wsadziła w nią ciekawych, bardzo charakterystycznych bohaterów. Temperamentnych, z wieloma odlotowymi pomysłami w zanadrzu, ale z głową na karku. Oraz takich, których nie spotkamy nigdzie indziej. Moje zaskoczenie tą książką sięgnęło zenitu, kiedy okazało się, że jedną z najbliższych przyjaciół Rosie jest osoba niebinarna. Nie miałam okazji spotkać się z kimś takim w żadnej książce, którą do tej pory przeczytałam i jest to dla mnie ogromny plus. Mało tego, osoba ta miała w książce swoje pięć minut. Nie była papierowa. Kolejne zaskoczenie przyszło, kiedy okazało się, że to nie jest głupiutka młodzieżówka, a takiej się spodziewałam. Lekkiej, łatwej i przyjemnej, jak to mówią. Książka porusza ważne nie tylko dla młodych osób problemy. Rosie zmaga się ze stratą. Jej mama nie żyje od roku, a ona sama stara się jakoś poukładać swoje bardzo odbiegające od ideału życie. Opiekuje się ojcem, przystojnym, przemiłym, trochę roztargnionym mężczyzną. Dba o dom i pracuje, aby zaoszczędzić jakieś pieniądze. Jednak, chociaż ma wokół siebie wspaniałych ludzi, czuje się bardzo samotna i ma poczucie, że jej życie jest nijakie. Vance jest jej zupełnym przeciwieństwem, rozpieszczony, beztroski i bardzo irytujący osobnik. I chociaż kiedyś, jak wiele dziewczyn, Rosie również wzdychała do aktora (śpi nawet nadal pod plakatem z jego wizerunkiem), teraz już wie, że najlepiej zrobi, jeśli będzie się trzymać od niego z daleka. Chłopak nosi wiele masek, które zakłada w zależności od sytuacji, w jakiej się znajdzie. Jednak powoli przekonuje się do Rosie i odkrywa, że przy niej może być po prostu sobą.
Bądź jak Amara, Różyczko.
Ja wiem, że fabuła nieco wieje schematem. Owszem, autorka postawiła na utarty schemat, ale zrobiła z niego coś wspaniałego. Jest w tej opowieści coś magicznego, coś, co sprawia, że chce się ją czytać i chce się przebywać z bohaterami jak najdłużej. Kocham tę historię! Brakowało mi ostatnio takich opowieści. Lekkich, z polotem, wywołujących uśmiech na twarzy. Bardzo się cieszę, że to właśnie retelling mojej ulubionej baśni był tą książką autorki, którą poznałam jako pierwszą. „Zaczytana i Bestia” jest tak samo słodka i cudowna, jak jej pierwowzór. Chociaż kompletnie się tego nie spodziewałam, udało się tej historii sprawić, że uroniłam kilka łez. Są takie momenty w książce, przy których serce fika koziołki, a motyle w brzuchu próbują wyrwać się na wolność. Są też takie, które zmuszają do zatrzymania się i zastanowienia nad kilkoma sprawami z własnego życia. Są również takie, które skłaniają do poszukiwań i rozszerzania swojej wiedzy. Wiem już teraz, że na pewno nadrobię poprzednie powieści autorki. Jeśli są choć odrobinę tak magiczne jak ta książka, biorę je w ciemno. Muszę jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz. Słyszałam, że można czytać te książki niezależnie od siebie, dlatego ja zaczęłam od trzeciego tomu. I chociaż faktycznie jest to odrębna historia i do jej zrozumienia nie jest wymagana znajomość poprzednich tomów, odnalazłam w niej spoilery z poprzednich części. Jeśli więc lubicie niespodzianki, czytajcie te książki po kolei.
„Zaczytana i Bestia” to jedna z tych książek, które wspaniale działają na serducho. Jest magiczna, porywająca i hipnotyzująca. Nie udaje czegoś, czym nie jest. Schemat goni w niej schemat, ale to nic, jeśli w zamian dostajemy wspaniałych bohaterów, niezastąpione emocje i ogrom pozytywnej energii. Ta książka podbiła moje serce. Mam nadzieję, że podbije również Wasze. Serdecznie polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
https://maitiribooks.wordpress.com/2020/08/28/zaczytana-i-bestia-ashley-poston/