"Przewracając pierwsze kartki w albumie, zwykle nie mogła powstrzymać się od uśmiechu i myśli, że życie czasem układało się nieprzewidywalnie. Zaskakiwało troskami w nieodpowiednim momencie, ale też przynosiło dobre rzeczy, gdy już nikt się ich nie spodziewał."
Czy zdarzyło się Wam powiedzieć "nie chcę o tym pamiętać"? Ale czy faktycznie tego byśmy chcieli? Jakby to było mieć kompletną pustkę w głowie i nie wiedzieć nawet czy lubimy posłodzoną herbatę czy nie. Czy brak wspomnień spowodowałby panikę lub może dałby nam szansę na nowy początek?
Lena to zdominowana przez rodziców dziewczyna, która tak naprawdę żyje pod ich dyktando, spełnia ich wymagania i realizuje ich plany. Kiedy rozstaje się z chłopakiem, postanawia wyjechać do pracy na drugi koniec Polski. Szereg zdarzeń sprawia, że dziewczyna traci pamięć i zdezorientowana budzi się w ogrodzie starszej, samotnie mieszkającej kobiety, Malwiny. Kobieta postanawia przygarnąć dziewczynę pod swój dach.
Marcin to mężczyzna cierpiący na rzadką i nieuleczalną chorobę. Jest zgorzkniały i na swój sposób odpychający ale, jak sami zobaczycie, to tylko skorupa, która ma go chronić. Choroba zabrała mu dzieciństwo ale też pewność siebie. Kiedy dowiaduje się, że jego babcia Malwina postanawia pomóc tajemniczej dziewczynie jest bardzo sceptyczny i niesamowicie podejrzliwy.
Lena, za wszelką cenę stara się sobie przypomnieć. Marcin dla odmiany próbuje o wszystkim zapomnieć. Może właśnie dlatego tych dwoje się spotkało, żeby móc stworzyć swoje własne wspomnienia? Tylko czy oboje pozwolą sobie na to, by być szczęśliwymi? Może dla Leny niepamięć będzie, może błogosławieństwem to chyba zbyt szumnie powiedziane ale takim nowym początkiem, by móc żyć tak, jak zawsze chciała.
"Na wspomnienia nic nie możemy poradzić, a już zwłaszcza na te złe. (...) Lecz mimo wszystko są częścią nas, więc dobrze, że teraz i ty masz jakieś swoje."
Pokochałam babcię Malwinę całym sercem. To taka kobieta anioł, która zawsze wie co powiedzieć ale też kiedy milczeć. Jest serdeczna, ciepła, chętna i gotowa do pomocy ale też silna i stanowcza. Jej miłosna historia mnie urzekła. Może dlatego też postanowiła pomóc Lenie, bo zobaczyła siebie sprzed kilkunastu laty?
Kompletnym przeciwieństwem są rodzice Leny, a zwłaszcza matka. Kobieta, dla której nie liczy się zdanie jej córki. Ma być po jej myśli i tyle. Kobieta nie dopuszcza do siebie myśli, że córka jest już dorosła i chciałabym wreszcie zacząć żyć swoim życiem. Czytałam, a w tyle głowy myślałam "obym ja taka nie była". Naprawdę, mam nadzieję, że moi synowie kiedyś mi powiedzą, że przesadzam, i że za dużo mnie w ich życiu.
Kiedy pojawiają się zapowiedzi najnowszych powieści Ani Ziobro wiem, że w ciemno mogę je brać i czytać. I przepadać w nich po uszy. Autorka, w każdej swojej powieści, z niezwykłym taktem, wyczuciem i delikatnością pokazuje, że inny to nie znaczy gorszy. Że każdy jest wartościowy i potrzebny a ograniczenia zdają się być tylko w naszych głowach. Jak zawsze jestem pełna podziwu dla autorki, za jej pracę i przygotowanie.
"Moje życie przed tobą" to przepiękna historia o odnajdywaniu siebie, nadziei i zaufaniu do drugiej osoby. To historia o tym, że każdy zasługuje na szczęście. Lena i Marcin nie są idealni, ale czy my tacy jesteśmy?
Zakończenie pokazuje, że to jeszcze nie koniec. I dobrze, bo nie chciałam tak szybko rozstawać się z bohaterami.
"Człowiek układa sobie wszystkie sprawy jak puzzle. (...) Ale to zawsze są kolorowe puzzle. Mają kształtne brzegi i każdy w końcu da się dopasować, bo żaden człowiek nie chce puzzli z innej, w dodatku znacznie brzydszej układanki. Nikt nie planuje, że zdarzy mu się wypadek, choroba, utrata bliskiej osoby."