Tego tytułu nie mógł wymyślić żaden mężczyzna. Oni co najwyżej prawią komplementy. Mówią - jesteś boska, a potem odwracają się na pięcie i idą do innej. No, może nie zawsze ma miejsce ten najczarniejszy scenariusz, ale w życiu bywa i tak. Kobieta jest boska, ale czy na tyle, by móc utożsamiać ją z Bogiem? Anna Maria Guziewska postanowiła w książce pt.: "Bóg jest kobietą" udowodnić swoim czytelnikom, że Bóg też ma jajniki. Co więcej, ten feministyczny pierwiastek przedstawiła autorka na podstawie biografii mężczyzny uwikłanego w relacje z kobietami. Co z tego wyszło? Świetna, obyczajowa historia z pogranicza psychoanalizy, w której nie brak również szczypty erotyzmu. Brzmi interesująco? A to dopiero początek...
Przenieśmy się do Pittsburgha, w którym żyje nasz bohater - Michael Blade. Ten elokwentny student psychoanalizy, zapatrzony w poglądy Freuda i Junga, boryka się z problemami natury damsko-męskiej. W jego życiu prym wiodą kobiety - matka, siostra, kolejne sympatie napędzają koło jego życiowej machiny. Okazuje się jednak, że kiedy z tego koła wyciągnąć pewne tryby, to życie jednego mężczyzny stanie się pasmem nieszczęść. Pęd zdobywania ograniczony przez śmierć matki, powoli traci na wartości, aż w końcu doprowadza Michaela do negacji stosunków z płcią przeciwną. Czy mimo obiekcji uda mu się jeszcze znaleźć miłość swojego życia? Oto jest pytanie!
Choć już wiele razy proza stworzona piórem kobiety mile mnie zaskoczyła, to przed przeczytaniem kolejnej książki zawsze tkwi gdzieś we mnie odrobina niepewności. Zazwyczaj szukam wtedy informacji o autorce, jej zainteresowaniach i próbach pisarskich, a dopiero potem przechodzę do lektury. Tym razem było inaczej. "Bóg jest kobietą" to pozycja, która pochłonęła mnie bez reszty i ani na chwilę nie pozwoliła mi myśleć o autorce, która popełniła tą znakomitą książkę. By jednak nie pozostawić Was z anonimową pisarką, poszperałam tu i ówdzie, a przy okazji natknęłam się na istotną dla recenzji ten książki myśl samej Guziewskiej:
"Dlatego właśnie mój Bóg jest kobietą. Bo jest niezdecydowany. Tak i ja pragnę niezdecydowania i szczerze mówiąc, również zdarzyło mi się pisać o miłości. I zawsze myślałam, że to właśnie ta przez duże M. Mój Bóg jest kobietą, bo cały czas się szykuje na wielkie wyjście i obawiam się, że sama próba ujawnienia mojego Boga, po czasach zniecierpliwienia, zupełnie mnie ominie" - myśl autorki zaczerpnięta z bloga:
http://syzyfzycia.blogspot.com/.
Nie ma wątpliwości, że pisarka wie, co chce powiedzieć czytelnikowi. "Bóg jest kobietą" to mieszanina jej poglądów, wiedzy psychoanalitycznej nabytej na studiach i stereotypów głęboko zakorzenionych w kulturze. Różnica polega jednak na tym, że autorka odwraca ten utarty i porządnie wyświechtany schemat. Kobieta, istniejąca tylko dzięki uwadze, którą obdarza ją mężczyzna, u Guziewskiej stanowi siłę dominującą. Jej obecność jest niezbędna do istnienia płci przeciwnej. To ona daje samcowi życie, miłość i bezpieczeństwo. A kiedy znika, cóż pozostaje?
Opowieść o mało udanym życiu osobnika płci męskiej pisana oczami kobiety, stanowi niezły kąsek dla czytelnika, który przez cały czas mimowolnie sprawdza, jak autorka poradziła sobie z tym niełatwym zadaniem. Po lekturze książki "Bóg jest kobietą" ostatecznie doceniłam talent pisarski kobiet i mam wielką nadzieję, że powyższa pozycja to nie ostatnia książka autorstwa Anny Marii Guziewskiej.