Zapewne nie raz byliście w sytuacji, w której z przekąsem mówiliście "Jedyne czego w życiu możemy być pewni, to tego, że umrzemy!". Jednak co byście powiedzieli mając już zagwarantowane wieczne życie? Czy wtedy można być pewnym czegokolwiek?
Johna Farrella poznajemy w momencie, gdy decyduje się on na (jeszcze wtedy nielegalny) zabieg, który pozwoli mu zachować długowieczność. Widzimy pobudki, dla których chce na zawsze pozostać 29-latkiem i obserwujemy pozostałą część społeczeństwa, która tak jak John, pragnie być nieśmiertelna. "Nieśmiertelność zabije nas wszystkich" to, jak się dowiadujemy na początku, zapis luźnych notatek Johna obfitujący w jego osobiste emocje i doświadczenia od momentu poddania się kuracji oraz zbiór cytatów z gazet i innych mediów - wywiadów, artykułów itp. Wszystkie materiały, które znaleziono w bezprzewodowym komunikatorze sieciowym należącym do Farrela były kompletowane na przestrzeni kilkudziesięciu lat - od czerwca 2019 roku do czerwca 2079 roku i można je podzielić na cztery najważniejsze części związane z przemianami, jakie zachodziły w polityce wszystkich krajów na świecie: Prohibicja, Upowszechnienie, Nasycenie i Korekta.
Powieść czyta się szybko i bezboleśnie, lektura wciąga i daje duże pole do późniejszych przemyśleń. Fabuła jest bardzo oryginalna - "Nieśmiertelność zabije nas wszystkich" jest swoistą świeżynką na rynku fantasy oraz sci-fi. Nie powiela schematów i zaskakuje oraz - co jest bardzo wartościowe - skłania do zastanowienia się nad swoją naturą, nad problemem życia i śmierci, czy istnieniem boga (choć sam bohater raczej nad tymi tematami nie dywaguje). To bardzo ważna część książki - dzięki temu czytelnik nie zapomni o lekturze od razu po odłożeniu jej na półkę. Będzie za to bogatszy o nowe wnioski, może nawet inaczej spojrzy na świat? Polecam refleksje nad lekturą w tramwaju czy autobusie w godzinach szczytu. Usiądźcie przed oknem i patrzcie na tętniące życiem miasto. Wyobraźcie sobie, co ci obcy Wam ludzie byliby w stanie zrobić dla nieśmiertelności i dla własnej wygody. Po kilkudziesięciu latach każdy stałby się nagle pasożytem, który wyciągałby z Ziemi jak najwięcej. Rodziłoby się coraz więcej dzieci, a coraz mniej starców umierało. Zniszczylibyśmy siebie samych - brakowałoby nam surowców, nie nadążalibyśmy z utylizacją odpadów i oczyszczaniem ścieków. A może znaleźlibyśmy złoty środek na te wszystkie niedogodności? Wyrzucali odpady w przestrzeń kosmiczną, wstrzykiwali roślinom i zwierzętom gen nieśmiertelności, korzystali z nowych rozwiązań i innych, pozornie nieprzydatnych, materiałów? Czy nieśmiertelność byłaby opłacalna? W końcu mielibyśmy czas na wszystko - podróżowanie po świecie, poznanie swoich wnuków i prawnuków... Jednak, czy Ziemia ma aż tyle do zaoferowania, że życie nigdy by nam się nie znudziło?
Lektura na samym początku jest lekka i dowcipna, lecz potem robi się coraz bardziej przerażająca. A sama historia wydaje się tak prawdopodobna i rzeczywista, że czytelnik po prostu MUSI dowiedzieć się, co stanie się dalej. Kto wie, czy podobny los tak naprawdę nie spotka i nas?
Po przeczytaniu ostatniej strony mam niedosyt. Świat wykreowany przez Magary'ego pochłonął mnie bez reszty. Chcę wiedzieć, co wydarzyło się za kilka kolejnych lat! Jak wyglądało dalsze życie na Ziemi? Czytając powieść czułam z nią jakąś nierozerwalną więź, jakbym była jednym z jej bohaterów. Koniec książki był dla mnie bolesnym kopniakiem. "Nieśmiertelność zabije nas wszystkich" pozostanie w mojej pamięci na bardzo, bardzo długo.
Książkę polecam wszystkim bez wyjątku. Magary poruszył szalenie interesujący temat, jakim jest śmierć. On na pewno intryguje każdego z nas, choćby i w małym stopniu. A z lekturą naprawdę warto się zapoznać - nie jest to typowe czytadło, bo bardzo miesza w umyśle i wzbogaca o nowe przemyślenia.