Po okładce nie spodziewałam się, że dostaniemy w tej książce tyle słońca, ale było to bardzo pozytywne zaskoczenie!
Jednak od początku... 😉
Jest nim jeden dzień, który całkowicie odmienił życie Sutton. W jednej chwili zakończyła bardzo toksyczny związek, odważyła się przyjąć poważne i dające szansę na rozwój zadanie w firmie, a na koniec wylądowała w klubie.
Na tym jednak nie koniec wrażeń, bo dzień zakończyła w hotelowym łóżku z seksownym nieznajomym.🤭
To do niej niepodobne, jednak widocznie Johnnie Walker tak działa na kobiety... 😁
Rankiem, kiedy po przystojniaku pozostał kubek ze Starbucksa i brudne myśli, Sutton trochę się cieszy z nowonabytego poczucia wolności i siły, ale trochę jednak żałuje, że ta niesamowita noc była jednorazowa.
No nic, czas stawić czoła kolejnym wyzwaniom i dać z siebie wszystko na spotkaniu z nowymi klientami firmy!
Jakże wielkie jest jej zaskoczenie, kiedy okazuje się, że tajemniczy Johnnie i potencjalny szef to jedna i ta sama osoba... A raczej trzy. Tak, jest ich trzech. Bracia Sharpe, identycznie piękni i identycznie onieśmielający.
Który z nich to kochanek Sutton?
Jak bedzie wyglądać dalej ich relacja? 😁
Na Wyspach Dziewiczych, gdzie wyląduje, aby ratować kurort kupiony przez ojca trojaczków, dość dobrze pozna jednego z nich. Nieważne jednak czy Callahan to Johhnie. Teraz to przede wszystkim jej szef i nic nie może ich połączyć.
Prawda?😉
Już prawie zapomniałam, jak bardzo lubię książki Kristy Bromberg! Świetna jest jej seria sportowa "Bezwzględna gra", a "S.I.N." zapowiada się równie ciekawie!
Ostatnio lubię slow burny i choć tutaj relacja głównych bohaterów dosłownie zaczęła się od wspólnej nocy, to potem zwolniła i nabrała idealnego tempa.
Bałam się, że autorka długo będzie nas zwodzić co do tożsamości mężczyzny z klubu, ale szybko dowiedzieliśmy się, który z braci nim jest. 😉
Między Sutton a Calem energia będzie buzować non stop, ale jednocześnie będą ze sobą wspaniale współpracować i prawdziwie zacznie im na sobie zależeć.
Inne cele w życiu i inne co do niego wymagania nie będą łatwe do pogodzenia, więc ta ich droga nie będzie oczywista i szybka, jednak jeszcze trudniej będzie im ignorować wzajemną fascynację.😊
Co z tego wyjdzie?😁
Wątek romantyczny jest tu oczywiście wspaniały, ale chyba najbardziej ujęła mnie przemiana Sutton. Tak bardzo jej kibicowałam od pierwszych stron, tak bardzo dumna byłam z niej, kiedy zauważyła problemy w swoim dotychczasowym związku i zaczęła dostrzegać, że to nie w niej jest problem. Cudownie, że miała wokół siebie kilka pięknych osób, które lekko popychały ją w odpowiednim kierunku, aż sama jasno i wyraźnie zobaczyła swoją drogę.
Fajnie mi się to obserwowało i cieszyłam się jej każdym małym kroczkiem naprzód.
Z drugiej strony smutkiem napawały mnie relacje braci Sharpe. Autentycznie było mi przykro, kiedy czytałam o ich problemach, uczuciach i frustracji.
Czy w końcu znajdą wspólny język? 🤷🏼♀️
Wszystkie to osadzone było w przepięknej scenerii, wśród odgłosów szumiącego oceanu i trzepoczących na wietrze palm. Rajski klimat, zabarwiony kolorami zachodów słońca tworzy idealną aurę do romantycznych myśli. Czy i Sutton z Callahanem się im poddadzą?😊
Bardzo lubię książki Bromberg, zawsze łączą w sobie ciekawe tematy dotyczące relacji rodzinnych czy trudnych, osobistych przeżyć z poczuciem humoru, lekkością dialogów i gorącą temperaturą. Tak było i tym razem, a "Last resort" połknęłam w całości w kilka godzin, bo nie mogłam się oderwać. 😊
Uwielbiam zakończenie i to, że pomiędzy chwilami śmiechu mogłam się tu też nieco pozwruszać. Mam nadzieję, że kolejna historia z serii dorówna tej, a zamierzam przekonać się o tym już niedługo!
Polecam! 8/10💙