"Przychodzi mi do głowy tylko jedna myśl.
To nie jest miejsce dla dziewczyny, która igra z ogniem."
Zwycięzcy 74 Głodowych Igrzysk wrócili do Dwunastego Dystryktu, gdzie prawie ze sobą nie rozmawiają. Kiedy nie muszą już grać przed kamerami nieszczęśliwych kochanków nie utrzymują ze sobą nawet przyjacielskich stosunków, choć mieszkają po sąsiedzku w Wiosce Zwycięzców. Nieoczekiwanie w domu Katniss pojawia się prezydent Snow, który informuje dziewczynę, że jej wyczyn z jagodami zapoczątkował iskrę, która niezduszona w porę może przyczynić się do wszczęcia rebelii, przy czym grozi jej, że jeśli w szybkim czasie nie przekona mieszkańców Panem do swojej miłości do Peety to jej bliskim może stać się coś złego. W niedługim czasie Ketniss, Peeta i ich ekipa wyruszają w Tournee Zwycięzców. Ich podróż zaczyna się w Jedenastym Dystrykcie, gdzie oddają hołd rodziną Rue i Thresha, a kończy w Kapitolu, gdzie Peeta oświadcza się swojej ukochanej. Wkrótce po tych wydarzeniach rozpoczynają się przygotowania do Ćwierćwiecza Poskromienia.
"— Panie i panowie, Siedemdziesiąte Piąte Głodowe Igrzyska uważam za otwarte!"
Z początku wydaje się, że autorka daje nam i swoim bohaterom chwilę odetchnąć po poprzednich masakrycznych wydarzeniach, jednak nie na długo. Wydarzenia z tego tomu są równie okrutne, smutne i wzruszające, co w ostatniej części. W sumie udało mi się tym razem względnie utrzymać emocje na wodzy, to i tak mimo znajomości fabuły było to ciężkie. Książka porwała mnie w wir wydarzeń i zaskakujących zwrotów akcji.Dodatkowo dynamiczna narracja pierwszoosobowa tworzy atmosferę, która z jeszcze większą mocą podkreśla dramatyzm i dynamizm zdarzeń. Suzanne Collins nie odpuszcza nam ani przez moment za co z jednej strony naprawdę wdzięczna, zaś z drugiej bardzo żal mi bohaterów, z którymi zdążyłam już zżyć się, jak z żadnymi innymi postaciami literackimi.
„- Człowiek się dostosowuje i wydaje mu się, że jakoś sobie poradzi, bo przecież nie jest tak źle, aż tu nagle...”
Pojawiły się nowe postacie, które z lepszym lub gorszym skutkiem walczą o nasze względy. Niektóre z nich niemal od razu przypadły mi do gustu. Powiedzmy sobie szczerze każda postać jest wielowymiarowa, składająca się z wielu elementów i genialnie przemyślana. O głównej bohaterce mogę powiedzieć, że w dalszym ciągu jest uparta, zdeterminowana i silna, jednak możemy zauważyć u niej pewną przemianę. Zrobiła się bardziej odpowiedzialna i lepiej rozumie, jak jej zachowanie wpływa na losy innych. Próbuję odnaleźć się w nowej sytuacji, w której ludzie uważają ją za symbol rebelii. Niestety w dalszym ciągu jest zagubiona w swoich uczuciach względem Peety i Gale'a. O Gale'u w tej części mamy okazję dowiedzieć się trochę więcej. Mnie osobiście odrobinę denerwował swoją zaborczością, brakiem empatii i niepohamowanym gniewem, który może być mylony z walecznością. Peety jest mi szkoda od samego początku wydarzeń, bo jak zwykle nie umie poradzić nic na to, że jego miłość do Katniss sprowadza na niego niebezpieczeństwa. Lojalny i honorowy Peeta urzekł mnie od pierwszej chwili i nie czyni nic bym mogła się od niego odwócić. Czasem myślę, że gdyby jakiś autor umieścił tak genialnie stworzone postacie w swojej książce, a sama fabuła do niczego by się nie nadawała to książka i tak odniosłaby spory sukces. Collins jest na szczęście mistrzynią w każdym calu i żaden element książki nie mogłabym ocenić niżej, niż wybitnie.
"Śmieję się, lecz po policzkach spływają mi łzy."
Wiele mówi się o powracaniu do tych książek, które wywarły na nas największe wrażenie, są najwybitniejsze z gatunku lub po prostu się czymś wyróżniają. Jednak zazwyczaj takie powrotu rzadko mają miejsce. Mała ilość czasu, duża ilość książek zalegająca na naszych półkach, dobrze rokujące nowości wydawnicze, a przede wszystkim znajomość fabuły i zakończenia skutecznie nas powstrzymują od ponownego sięgnięcia po znajomą pozycję. Jeśli chodzi o mnie i serię Igrzysk Śmierci to traktuję powrót do nich, jak nagrodę i było tak także tym razem. Czytanie o przygodach Ketniss daje mi mnóstwo przyjemności i najchętniej czytałabym to aż do znudzenia, jednak muszę się ograniczać, bo inaczej większość życia spędziłabym na moim Igrzyskowym uzależnieniu.
W pierścieniu ognia, tak jak i jej poprzedniczkę mogę bez najmniejszego wyrzutu polecić każdemu, jednak proszę was o dwie rzeczy. Po pierwsze przeczytajcie najpierw Igrzyska Śmierci, a po drugie nie czytajcie jej w biegu, bo nie pozwoli wam od siebie odejść.