Motyw zakazanego uczucia w książkach zawsze mnie przyciągał. No bo przecież nie oszukujmy się - to co zakazane smakuje najlepiej, prawda? 😈 Uwielbiam pomysły na fabułę książek, na które "wpada" Kasia Muszyńska. Jestem z nimi na bieżąco, także za każdym razem sama nie mogę doczekać się tego, jak rozwinie się akcja i co jeszcze zaskoczy mnie w pisanej przez Kasie książce. "To co utracone" czytałam dwa razy, a w momencie gdy w moje ręce trafił egzemplarz papierowy, nie mogłam sobie odmówić i przeczytałam ją po raz trzeci, delektując się nią, jakbym poznawała ją po raz pierwszy. A że została wydana tak cudownie, moja przyjemność z czytania była jeszcze większa. Dla osób, które nie wiedzą o co chodzi, to przypomnę, że książka ma barwione brzegi, przez co przecudownie komponuje się z okładką, która swoją drogą również jest fantastyczna. Brawa dla wydawnictwa, bowiem całość wygląda fenomenalnie. Uwielbiam mieć na półce tak oryginalne książki, tym bardziej autorki, którą ogromnie lubię, a jej powieści wręcz ubóstwiam! Ale dobra, przejdźmy może do konkretów!
Jak już wspomniałam na samym początku, "To co utracone" to romans, w którym znajdziemy zakazaną relację między przybranym rodzeństwem. Ale czy to naprawdę coś zakazanego, jeśli dwie osoby nie łączy grupa krwi? Dla niektórych może to być temat dość kontrowersyjny, ja sama nie mam do tego żadnych większych uprzedzeń, tym bardziej, że w niektórych książkach trafiałam na jeszcze mocniejsze "zakazane relacje" 😜 Tutaj mamy dwójkę bohaterów, którzy zostali adoptowani przez małżeństwo Harrisów, u których poznali pozostałych dwoje rodzeństwa - Aleksandra i Isabelle. Rodzina ta była bardzo zamożna, także po latach tułaczki po rodzinach zastępczych, w końcu znaleźli dla siebie raj na ziemi. Ich przybrana matka była dość specyficzna, wszystko musiało być tak jak ona sobie zażyczyła, dlatego też to właśnie przybrany ojciec stanowił dla Charlotte tego "lepszego" rodzica. Z czasem między dziewczyną a Julianem narodziła się przyjaźń. Uczucia stopniowo rosły, aż do momentu gdy oboje postanowili zrobić kolejny krok. A że przecież byli oficjalnie "rodzeństwem" ich relacja musiała pozostać tajemnicą.... Niestety gdy prawda wychodzi na jaw, Julian ucieka z domu, a świat Charlotte nagle się wali. I choć tęskni za nim okropnie i nie może o nim zapomnieć, po latach zaczyna układać sobie życie na nowo. Niestety nowa praca i zadufany w sobie narzeczony, to nie spełnienie jej marzeń, ale dziewczyna brnie w to wszystko dalej, chcąc normalnie funkcjonować. Pewnego dnia dostaje zaproszenie na obiad od swojej przybranej matki, na którym spotykają się wszyscy członkowie rodziny Harrisów...no może oprócz Juliana, który tego zaproszenia miał nie dostać, ale i on się pojawia, przez co serce Charlotte zaczyna bić zdecydowanie szybciej... Czy teraz jako dorośli będą mogli rozwinąć swoją relację na nowo? I gdzie podziewał się Julian przez te wszystkie lata? Na te i wiele innych pytań, znajdziecie odpowiedz w książce, także tyle jeśli chodzi o krótkie wprowadzenie do historii 😁
"To co utracone" to cudowna historia miłości, która zdecydowanie nie należy do spokojnych. Mamy zakazane uczucie między przybranym rodzeństwem, które łączy więcej niż mogłoby się wydawać. Oboje w życiu nie mieli łatwo, także rozumieli się bardziej niż ktokolwiek inny. Stanowią dla siebie bezpieczną przystań i tylko w swoim towarzystwie czują się jak najbardziej sobą. Zniknięcie Juliana wprowadziło wiele niewiadomych, które powoli odkrywamy na kartach tej powieści, a co za tym idzie ciekawość rośnie w miarę czytania 😏 Do tego dochodzą sekrety rodzinne, które nadają tej historii nieco mroku, tworząc niezwykle klimatyczną historię. Ogromnie podobają mi się wykreowani przez autorkę bohaterowie. I nie mówię tu tylko o głównych postaciach, bowiem Ci drugoplanowi też skradli moje serducho. Bardzo polubiłam Vikinga, który kojarzył mi się z wielkim długowłosym bikerem, który z zewnątrz jest groźny, a w środku to taki wielki misiek (no ja go tak odebrałam 😂, także mega przydał mi do gustu). Podobała mi się rownież wewnętrzna przemiana bohaterów, Charlotte stawała się pewną siebie kobietą, która wiedziała czego chce i choćby nie wiem co, dążyła do odkrycia prawdy. A sam Julian... no cóż, postać niezwykle intrygująca i momentami roztapiająca moje serducho. No czego chcieć więcej 😍 Kasia po raz kolejny przeszła samą siebie i stworzyła rewelacyjną historię, od której nie sposób się oderwać. Ja się pytam, dlaczego te historię nie mogą być dłuższe 😝 żal rozstawać się z tą książką! Polecam Wam ogromnie historię Lottie i Juliana, gwarantuję, że będziecie nią oczarowani!