Dzisiaj taki chwali post. Czytanie to cudowna rozrywka, ale, jak wiadomo, nie samym czytaniem człowiek żyje. Jakiś czas temu koleżanka wciągnęła mnie w decoupage. Jest to forma rękodzieła, polegająca na ozdabianiu powierzchni (zazwyczaj drewnianych, plastikowych lub szklanych) za pomocą serwetek. Jako osoba niepotrafiąca malować, uważam to rozwiązanie za idealne. Po prostu wycinam odpowiedni wzór, przyklejam i gotowe.
Zaczynałam od najprostszych form, czyli drewnianych kolczyków, podkładek pod kubki i zakładek:
Ale, jak to mówią, w miarę jedzenia apetyt rośnie. Znalazłam w Internecie cudowną babeczkę, której filmiki stały się podstawowym narzędziem do nauki dla niejednej decumaniaczki. W ten oto sposób powstały te oto cudeńka. Nie są może idealne, ale wykonane własnoręcznie i jestem z nich dumna. (A przy tworzeniu w tle leciały audiobooki)
(Po więcej zdjęć zapraszam na mojego instagrama "decu_by_m" A gdyby ktoś był ciekaw, to prawdziwe cudeńka decoupage i rewelacyjne filmiki instruktażowe robi Kasia z Inspirello.pl )
Nie pamiętam dokładnie, kiedy zaczęła się moja przygoda z czytaniem. Książki towarzyszyły mi od małego i chyba nie było takiego momentu, żeby jakaś konkretna książka zapoczątkowała tę przygodę. Z wczesnego dzieciństwa pamiętam Koziołka Matołka, Małpę w kąpieli i Murzynka Bambo. Kiedy trochę podrosłam, a w szkole pojawiły się lektury, moim ulubieńcem zostały Dzieci z Bullerbyn. Jako nieco starsza uczennica, starałam się sumiennie czytać prawie wszystkie lektury (prawie, bo Krzyżaków i Lalki nie zmogłam). Pomiędzy obowiązkowymi lekturami szłam do biblioteki i prosiłam panią o "coś przygodowego".
Na pytanie o ulubione miejsce do czytania, chyba nie potrafiłabym udzielić jednej odpowiedzi. Oczywiście najlepsze jest własne łóżko, kocyk i pies u boku. Ale w domu pojawia się wiele rozpraszaczy, typu zrobienie herbaty czy powieszenie prania. Gdzie więc czytać? W tramwaju! Oprócz zerkania co jakiś czas, czy przypadkiem nie należałoby ustąpić komuś miejsca, podróż tramwajem to minimum 20 minut niezmąconego (no, prawie) czytania. Nawet na stojąco. I na przystanku. I na ławce w parku, choć tam szybko robi się niewygodnie.
A gdy nie czytam? Słucham. Pierwsze audiobooki wypożyczałam w bibliotece lub ściągałam z YT. Teraz mam wykupiony pakiet w Storytel i to okazało się najlepszym rozwiązaniem. Obecnie nie wyobrażam sobie pójścia z psem na spacer lub prasowania bez słuchawek. Gotowanie i sprzątanie to też dobra okazja. Nawet koszenie trawy w naszym mini ogródku. A, i oczywiście rolki.
I jeszcze jedno: nie lubię brzęczącej ciszy przy czytaniu. Nawet zwykłe radio gadające gdzieś w tle jest ok, ale zazwyczaj puszczam sobie muzykę. Najlepiej taką bez słów. Wśród moich ulubionych są Chris Botti (trąbka) lub 2Cellos (dwaj przystojniacy z wiolonczelami) oraz muzyka filmowa. Soundtracku z Władcy Pierścieni i Hobbita mogę słuchać w nieskończoność.