"Latem przyjęte jest udawać się w podróż. Bogaci. szanujący zwyczaje światowe bourgeois, w określonej porze roku porzucają interesy swoje, przyjemności, przyjaciół i jadą, sami nie wiedząc po co, na łono natury. Gazety i czytająca je publiczność inteligentna nazywa to wędrówkami — termin mniej poetyczny, lecz daleko więcej prawdziwy... Ma się rozumieć, nie zawsze bywa przyjemuem podróżować, jednakże trzeba składać tą ofiarę na to, ażeby podtrzymywać swą powagę w oczach przyjaciół, wrogów, sług, dostawców, gdyż podróż wymaga pieniędzy, o one dają wszelkie prerogatywy specjalne.
Zatem ja podróżuję i podróżuję po Pirenejach, co jest dla mnie szczególnie męczące. Najwięcej mi się to niepodoba, że Pireneje są górzyste... A góry są dla mnie symbolem wszechświatowej, nieuleczalnej nudy, ponurej rozpaczy, zabójczej, niezdatnej do oddychania atmosfery, choć tak, jak i drudzy, odczuwam ich potężną, surową poezję... Podobają mi się ich olbrzymie zarysy, zdradliwe oświetlenie... Lecz jednocześnie to mnie przeraża... Zdaje mi się, że pejzaże śmierci powinny wyobrażać góry i góry, w rodzaju tych, które teraz widzę przed sobą."
Zatem ja podróżuję i podróżuję po Pirenejach, co jest dla mnie szczególnie męczące. Najwięcej mi się to niepodoba, że Pireneje są górzyste... A góry są dla mnie symbolem wszechświatowej, nieuleczalnej nudy, ponurej rozpaczy, zabójczej, niezdatnej do oddychania atmosfery, choć tak, jak i drudzy, odczuwam ich potężną, surową poezję... Podobają mi się ich olbrzymie zarysy, zdradliwe oświetlenie... Lecz jednocześnie to mnie przeraża... Zdaje mi się, że pejzaże śmierci powinny wyobrażać góry i góry, w rodzaju tych, które teraz widzę przed sobą."