Otworzywszy oczy popatrzyłem wokoło.
Jakiś mężczyzna stał pochylony nade mną, a obok siostra miłosierdzia trzymała wilgotny okład w ręku.
Pokój wydał mi się jasny, pełen słońca; ściany wytapetowane papierem szarym w bukiety róż; na stole przykrytym serwetą kolorową zauważyłem jakieś przyrządy lecznicze, flaszki z lekarstwami i miednicę napełnioną lodem.
Okno było otwarte; lekki wietrzyk poruszał białe muślinowe firanki, zpoza których widziałem piękny błękit nieba, wierzchołki drzew okryte bujnym kwiatem i jasną barwę liścia poruszanego ciepłym powiewem.
Gdzie jestem ?...
Zdawało mi się, iż się zbudziłem z ciężkiego snu, który trwał nieskończenie długo. Nie mogłem sobie jednak nic przypomnieć; czułem tylko dziwną próżnię w mózgu i zmęczenie fizyczne, a władze umysłowe wypowiadały mi posłuszeństwo.
Zdawało mi się też, że słyszę dolatujący zdała odgłos dzwonu, to znów brzęczenie szerszeni koło mego ucha. Mężczyzna obok mnie stojący podał mi kubek z orzeźwiającym napojem, który chciwie wypiłem. - (fragment książki)