Przewrotna, pełna – nie tylko czarnego – humoru powieść nawiązuje do afrykańskiej legendy, wedle której każdy człowiek posiada zwierzęcego sobowtóra. Mabanckou z bluźnierczą swobodą parodiuje przypowieść i oddaje głos jeżozwierzowi, który zwierza się ze swych zwierzęcych i duchowych trosk Baobabowi. W afrykańskim świecie, w którym, jak wiadomo, wszystko to jedna wielka czarna magia, a ludzkim losem rządzą duchy i czarownicy, nie ma rzeczy niemożliwych, toteż nawet biali etnologowie – dla ułatwienia zwani tu antropologami społecznymi – zostają porwani przez nieboszczyka, zresztą, kto wie, może to oni go porywają? Co potem opisują w liczącej dziewięćset stron rozprawie. Alain Mabanckou, znany dekonstruktor kulturowych klisz i mistrz metaliterackich rozgrywek, tym razem wyprawia się w świat afrykańskich legend i wierzeń, aby w gąszczu aluzji i kryptocytatów odnaleźć rozkosz opowieści i jakąś część prawdy o ludzkiej naturze. Za powieść tę Alain Mabanckou otrzymał w 2006 roku (tak, prestiżową) nagrodę Renaudot.