"On" - ile grozy może skrywać się w tym krótkim słowie przekonamy się podczas czytania powieści "Źródła" Marie-Helene Lafon. Żona, mąż, córka. Ofiara, oprawca, świadek opowiadają o strachu, rywalizacji, walce, pogardzie, wstydzie, obojętności.
Francuska prowincja, majętne gospodarstwo, rodzina, której pozornie niczego nie brakuje, a tak na prawdę nie potrafili zdobyć tego, co jest najważniejsze. Przemocowy mąż, zastraszona żona i dzieci. Rodzina wyłącznie na papierze. Grupa ludzi nieznosząca swojego życia.
W "Źródłach" cofniemy się do roku 1967. Postawa, dylematy żony pokazują różne oblicza uzależnienia kobiety od mężczyzny. Od tego czasu wiele się zmieniło. Rewolucja seksualna zbiera swoje żniwa. Jednak zastanawia mnie, czy w głowach ludzi zmieniło się wystarczająco. Co prawda rozwód nie jest już czymś niezwykłym, ale... Jakie myśli targają kobietą, która nie wie, jak odejść od toksycznego partnera? Ciężary, skutki pewnych decyzji dalej ona dźwiga na swoich barkach.
Bardzo cenię pisarzy/pisarki , którzy szanują czas czytelnika. Taka jest proza Marie-Helen Lafon. Francuska autorka nie opisuje szczegółowo sytuacji rodziny z powieści. Kilka dni, kilka scen, kilka wspomnień wystarczy, aby czytelnicy wiedzieli o nich wszystko.
Na koniec muszę podkreślić, jak emocjonalną powieścią są "Źródła". Pisać o emocjach właściwie ich nie nazywając to mistrzostwo świata.
Kochani, oto prawdziwe arcydzieło.