Przed wami recenzja książki „Złota maska” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza (uprzedzam, że pojawi się mały spoiler :p). :p). To powieść, która wciąga w fascynujący świat przedwojennej Warszawy, ukazując blaski i cienie życia artystycznej bohemy. Dla tych, którzy mogą nie kojarzyć autora, przypomnę jeden z jego głośniejszych klasyków – „Znachora”. Książka nie jest obszerna, więc w dwie, trzy godziny powinniście ją przeczytać. To pierwszy tom serii, dlatego polecam zaopatrzyć się od razu w drugi.
Główną bohaterką jest Magda Nieczajówna, młoda dziewczyna z prowincji, która marzy o zaistnieniu na scenie. Jej determinacja i talent prowadzą ją do stolicy, gdzie musi zmierzyć się z intrygami, rywalizacją oraz trudami życia w teatrze. Książka ukazuje jej drogę do realizacji marzeń, pełną wyzwań i trudności. Bez względu na to, ile czasu minęło od wydania tej powieści, historia Magdy pozostaje aktualna, ponieważ odzwierciedla zmagania, z jakimi się borykała. Może znacie kogoś, kto marzył o bogactwie i sławie, nie licząc się z nikim, byle tylko zdobyć to, co sobie wymarzył? Nie zdradzę zakończenia, ale kontynuację znajdziecie w kolejnym tytule – „Wysokie progi”. Ja na pewno zamierzam nadrobić.
Autor mistrzowsko kreśli portrety psychologiczne postaci, ukazując ich ambicje, słabości i dążenie do realizacji marzeń. Muszę przyznać, że choć nasza bohaterka jest naiwna i niedoświadczona, szybko uczy się zasad rządzących teatralnym światem. Jej przemiana z...