Posiadłość Blackwoodów skrywa w sobie mroczną tajemnicę, a pozostali przy życiu mieszkańcy posiadłości skazani są na ciągłe ukrywanie się w posiadłości. Ich życie przybiera regularny rytm, w którym można dopatrzeć się swoistej rutyny. Wszystko zmienia się, gdy wpuszczają do domu Charlsa, łasego na majątek wujostwa, próbującego przejąć panowanowanie nad majątkiem stryja.
Książka w sam raz na raz. Nie taka straszna, jak ją malują, więc jeżeli mijacie horrory szerokim łukiem to tu nie ma czego się obawiać. Według mnie Shirley Jackson w swojej książce "Zawsze mieszkałyśmy w zamku" pokazuje, że największymi potworami są właśnie ludzie. I to ich powinniśmy się najbardziej obawiać.
Nastrojowa, przepełniona tajemnicami i towarzyszącym dreszczykiem niepokoju.
Ponieważ lubię powieści gotyckie nie mogłam przejść obojętnie wobec tej pozycji, do tego w tak przepięknie odświeżonym, upiększonym przez Wydawnictwo Replika wydaniu. Myślę, że opowiadania grozy Shirley Jackson na pewien sposób można już zaliczyć do klasyki gatunku.