"Chciałam napisać o wielkiej miłości - mówi pisarka. - Mało kto ma dzisiaj odwagę przeżyć miłość piękną, czystą, absolutną, gdyż miłość jest siłą irracjonalną, poruszającą do głębi - ludzie wolą jej nie znać, nie rozumieć... Dzisiejszy świat woli farsę: farsą jest życie, farsą są uczucia. Nikt nie chce walki, którą trzeba toczyć z samym sobą, nikt nie chce podróży w głąb siebie, pozwalającej odnaleźć siebie innego". W swojej powieści Mazzanitni wcieliła się w mężczyznę chirurga "mocno osadzonego w życiu, ale przerażonego nim, żyjącego sterylnie, jak pod narkozą", i spisała jego wyznania o skrywanej miłości sprzed lat. Z jeszcze większą empatią wcieliła się w związaną z nim dziewczynę, dużo młodszą, biedną, nieładną, bierną, po której "nikt nie mógł oczekiwać tego światła, jakie w niej się kryło", i która "szukała swego miejsca na świecie, choć dobrze wiedziała, że go nie znajdzie".