Anastazja przeszła już w życiu wiele bolesnych wydarzeń, postanawia zmienić coś w swoim życiu i pragnie pomoc swojej babci Ani w prowadzeniu pensjonatu w Szczawnie-Zdrój.
Kto by się spodziewał, że babcia Ania po 16 latach bycia wdową, jeszcze raz zakocha się i to jeszcze w pół Włochu w pół Polaku młodszym o 7 lat!
Cóż, jeszcze większym zaskoczeniem okazało się, że babcia Anetka wyprowadziła się ze swoją miłością do Toskanii, by tam uprawiać winogron, a swój pensjonat przekazała w ręce wnuczki.
Anastazja musi poradzić sobie jako gospodyni pensjonatu, bowiem Święta Bożego Narodzenia już wychylają się zza rogu.
Początki jej przygody w pensjonacie nie są zbyt udane, problemy pojawiają się z przybyciem pierwszego gościa — Huberta Zapałki.
Ten wyjątkowo przystojny mężczyzna jest arogancki, wymagający, złośliwy i czy wspominałam już, że jest przystojny?
Hubert od dwóch lat przyjeżdża w okresie grudniowym do tego pensjonatu, by oddać się swojej pracy, należy do ludzi lubiących wszystko mieć zaplanowane i pod kontrolą, więc zmiana właścicielki pensjonatu nie przypadła mu do gustu.
Mimo początkowej niechęci dwóch młodych ludzi do siebie nadarza się okazja, by mogli lepiej się poznać, bowiem śnieżyca odcięła tę dwójkę całkowicie od świata.
Czy Anastazja zacznie tolerować Huberta po tych kilku dniach sam na sam?
Czy śnieżyca w tym przypadku przyniesie coś dobrego, czy wręcz odwrotnie?
Wracając do odczuć odnośnie „Zasypani zakochani”, książka jest napisana w przyjemny sposób, humor bohaterów jest wręcz zaraźliwy!
Kilkukrotnie złapałam się na prychnięciu z dość suchego humoru, ale mi taki odpowiada, więc zależy co kto lubi.
Historia jest dość przewidywalna, autorka prowadzi nas przez sinusoidę relacji głównych bohaterów, jednakże to nie przeszkadzało mi, by śledzić ich relacje w napięciu i by im kibicować.
Uważam, że książka nie wyróżnia się niczym specjalnym na tle innych świątecznych powieści, ale spędziłam z nią bardzo miło czas i szczerze mogę Wam ją polecić!