Dziś przychodzę do Was z (nie boję się użyć tego słowa) genialnym debiutem, który mnie autentycznie zachwycił. Nie mogłam się oderwać od tej historii do końca, a rodzinna tajemnica ukryta na jej kartach sprawiła, że niejednokrotnie na moich przedramionach pojawiła się "gęsia skórka". To opowieść o przeszłości, która nie pozwala o sobie zapomnieć i woła o pomstę i oddanie jej tego co do niej należy.
Nie będę spojlerować streszczeniami, nie chcę Wam czegoś przez przypadek zdradzić i zepsuć frajdy z odkrywania tej historii, ale gwarantuję, że powieść debiutującej Ewy Kurzobrockiej-Pipi jest rewelacyjna, trzyma w napięciu niemal od początku, jest tak nieprzewidywalna i zaskakująca, że opisywane wydarzenia na pierwszy rzut oka wydają się totalnie nierealne, ale zakończenie totalnie zmiażdży mózg, genialnie łącząc wszystkie wątki w spójną i klarowną, choć bardzo zaskakującą całość.
Jestem kupiona przez tę historię od pierwszej strony, autorka genialnie poprowadziła fabułę i sprawiła, że nawet najbardziej absurdalne rozwiązania dały wrażenie autentyczności i sprawczości. Przyznaję, momentami autentycznie dałam się wystraszyć, czułam spory niepokój....
Autorka fantastycznie zachowała balans między zdarzeniami z przeszłości a tym co dzieje się współcześnie. Momentami naprawdę czuć mroczny, ciężki, niemal duszący klimat, by za chwilę został on wygładzony przez rodzące się uczucie i emocje, które towarzyszą głównym bohaterom. Sporo tu zła, tajemnic, intryg...duchów, ale...